sobota, 29 grudnia 2012

Będzie dobrze?


-Tato! Wróciłam! – zawołała Dan z przedpokoju, rzucając torbę na malutki stolik.                                 
–Tu jestem! – odpowiedział jej głos z salonu.                                                                                       
Zdjęła buty i udała się w tamtym kierunku. Siadła koło ojca na kanapie.                                             
–No i jak było w szkole, kochanie? – zapytał.                                                                                                     
–Dobrze. Mam do ciebie sprawę.                                                                                                                                                
–Słucham.                                                                                                                                                                 
– Bo Jay robi dzisiaj imprezę i zaprosił mnie z Nathan’em. Chcieliśmy pójść.                                          
–Słonko, jest piątek. Idź się rozerwać. Tylko wróć przed dwunastą. – tata posłał jej ciepły uśmiech. 
Został ojcem w bardzo młodym wieku i w sprawach zabaw i rozrywek nie było z nim problemu. Oczywiście, jeśli chodziło o weekendy. Dokładnie rozumiał to, że Danielle miała 16 lat i chciała się bawić. Ufał jej bezgranicznie. Wiedział, że nie zrobi żadnych głupstw. Co do Nathan’a też nie miał wątpliwości w jego czyste zamiary.      
–Dzięki. – wstała i pocałowało go w policzek. – Jadłeś już obiad?     
-Nie, czekałem na ciebie.                                                                                                                                    
–Tak, już to widzę. Po prostu nie chciało ci się robić. – zaśmiała się. – zrobię szybko frytki z jajkiem.    
Pobiegła do kuchni i zabrała się do roboty. Po piętnastu minutach na stole stał ciepły posiłek. Zjedli w ciszy. Dan zmyła naczynia i poszła do pokoju. Wcisnęła 1 na szybkim wybieraniu i po chwili ukazało się zdjęcie Nathan’a oznaczające, że trwa łączenie. Po trzech sygnałach usłyszała typową dla sklepów muzykę i zachrypnięty głos swojego chłopaka:                                                           
-Dan? Cześć.                                                                                                                                                                 
–Hej, tata się zgodził. Przyjedziesz po mnie?                                                                      
-Eghmm, wiesz, co… Mogłabyś po mnie przyjechać? Ja chciałem trochę wypić, a ty przecież i tak nie pijesz.   
–Dobra, nie ma sprawy. – zaśmiała się. Wiedziała, że Nathan lubi wypić, ale jedynie, jeśli jest ku temu okazja. Nie przeszkadzało jej to.                                                                                                          
–To koło 19 u mnie. Może być?                                                                                                                            
-Tak, spoko. Kocham cię. – powiedziała na pożegnanie.                                                                                                     
–Ja ciebie też. Paa. – rozłączył się.                                                                                                          
Zegarek wskazywał już 16. Zadzwoniła jeszcze do Belli zapytać, czy ma coś przynieść na imprezę.        
–Nie, niczym się nie przejmuj. – zapewniała ją Bels.                        
–Dobra, skoro tak. Czyli rozumiem, że zakupy są przełożone?                                                                                     
-Tak, co powiesz na jutro?      
-No okej, jeśli tylko nie będziecie na kacu. – zaśmiała się.                                                                                  
–Nie, nie będziemy. – zapewniała Bels. – Dobra, to ja powiem reszcie.                                                                   
-Okej, my z Nath'em będziemy przed 20.
 –Nie, nie będziemy. – zapewniała Bels. – Dobra, to ja powiem reszcie.                                                                   
-Okej, my z Nath'em będziemy przed 20.                                                                                                                            
-Dobra, do zobaczenia. – rzuciła szybko i rozłączyła się. 
Danielle odłożyła telefon na biurko i wyciągnęła książki z torby. Położyła je delikatnie obok telefonu i zajrzała do szafy. Szukała jakichś ubrań na imprezę Jay'a, gdy usłyszała krzyk ojca z dołu:     
-Daniel's! - tata często ją tak nazywał, robił to odkąd dziewczyna pamiętała. - Miałaś wyrzucić śmieci! Szoruj i to migiem!                                                                                                                                
-Juuuuuż! - odpowiedziała przeciągle.   
Zamknęła przesuwne drzwi szafy. Przechodząc przez pokój zebrała kilka ciuchów leżących na podłodze i rzuciła je na łóżko.  Zamknęła drzwi od pokoju. Nie lubiła, gdy były otwarte, czuła jakby tata miał tam zaraz wejść i jej wszystko przeszukać. Ufała mu, ale odkąd przeżyła swój pierwszy raz z Nathan'em bała się, że coś zauważy i się domyśli, a potem będzie drążył temat lub co gorsza zabroni jej spotykać się ze swoim chłopakiem. Zeszła po schodach, skierowała się do kuchni i wyjęła worek z kosza.
-Dobra, zaraz wrócę. - krzyknęła.  
Wyszła tylnymi drzwiami przez kuchnię. Otworzyła wielki czarny kubeł i wrzuciła worek. Kosz był już pełny. Musiała, więc go wyprowadzić na przód domu, aby śmieciarze go opróżnili następnego dnia. Złapała za rączkę i z obrzydzeniem pchnęła pojemnik. Po skończonej robocie otrzepała ręce. Odwróciła się i usłyszała gwizdnięcie. Ujrzała Tom'a, który do niej machał.    
-Hej! - krzyknęła.                                                                                                                                                                         
-Hej. - podszedł do niej. - Słuchaj, mam do ciebie sprawę.                                                                                      
-Tak, a jaką?                                                                                                                                                                                                           
-Przyjaźnisz się z Kels od dawna. Wiesz, ja... Ja ją lubię. Myślisz, że ona może.... Może też... No, lubi mnie?  
-Nie powinnam ci tego mówić, ale myślę, że tak. - puściła mu oczko. - Zagadaj do niej dzisiaj na imprezie.   
-Tak? - chłopak się ucieszył. - Na pewno to zrobię! Dzięki ci za radę.                                                                 
-Nie ma za co. Od czego ma się przyjaciół?                                                                                                                        
-Dobra, lecę się przygotować. - przytulił ją i skierował się do swojego domu oddalonego o jakieś 50m.       
-Uhuhuhu, szykuje się nam romansik. - zaśmiała się Dan.          
Odwróciła się na pięcie i wróciła do domu.         
-Co ty na śmietnisko poszłaś z tymi śmieciami? - zaśmiał się ojciec.                                                           
-Nie tato, gadałam chwilkę z Tom'em. Idę do siebie. Muszę poszukać jakichś ciuchów.                           
-Kobiety... Dobra!   
 Nastolatka wróciła do pokoju, ponownie zaczęła przeszukiwać szafę. Miała mnóstwo ubrań, ale wybranie odpowiedniego zabierało jej bardzo dużo czasu. Po półtorej godzinie wybierania i przymierzania, zdecydowała się na białe rurki, czarne szpilki i tunikę tego samego koloru. Spojrzała na zegarek. Dochodziła 18, a ona miała jeszcze do zrobienia makijaż i ułożyć fryzurę. Z natury miała proste, blond włosy. Dzisiaj postanowiła je lekko pofalować. Weszła do swojej łazienki, poustawiała różne kosmetyki do włosów na umywalce i zabrała się do roboty. Dan się szeroko uśmiechnęła, kiedy zobaczyła efekt swojej pracy. Właśnie o to jej chodziło. Teraz tylko lekki make-up i może już jechać. Wyciągnęła tusz do rzęs, korektor, puder i błyszczyk z kosmetyczki. To jej zajęło dosłownie kilka minut, bo nie chciała wyglądać zbyt sztucznie. Chodziło jedynie o poprawę niedoskonałości. Weszła z powrotem do pokoju, zgarnęła małą czarną kopertówkę z szafki, wrzuciła do niej klucze od domu i samochodu, telefon, tusz na wszelki wypadek i była już gotowa. Zeszła na dół do salonu. Tata wciąż siedział i oglądał telewizję.          
-I jak? - zapytała, okręcjąc się wokół własnej osi.                                                                                                        
-Ślicznie, udanej zabawy i pamiętaj! Masz wrócić przed północą.                                                                             
-Tak, tato. Pamiętam. Paa! - pospiesznie wyszła z domu.     
Podeszła do samochodu i nacisnęła przycisk, który otwierał zamki. Pik! I już otwarty. Wrzuciła torebkę na siedzenie pasażera. Spod siedzenia wyciągnęła lekko znoszone balerinki. Prowadzenie samochodu w szpilkach jest niebezpieczne, a Dan dobrze zdawała sobie z tego sprawę. Nałożyła buty, a obuwie na imprezę wrzuciła na tylne siedzenie. Siadła na miejsce kierowcy, włożyła kluczyk do stacyjki, przekręciła go i silnik cicho zawarczał. Nacisnęła pedał gazu i już po kilku minutach była pod domem Nathan'a. Jeszcze nie czekał na nią. Postanowiła po niego pójść. Wysiadła i udała się w kierunku domu swojego chłopaka. Nacisnęła lekko dzwonek i już po chwili drzwi jej otworzyła piękna kobieta, około 40 lat. Miała krótko ścięte włosy, ułożone w idealną fryzurę. Miała delikatny makijaż i była ubrana w elegancki komplet beżowego koloru. To była mama jej ukochanego.         
-Dobry wieczór, ślicznie pani dziś wygląda. Nath już gotowy?- Dan nigdy nie krępowały rozmowy z panią Sykes.                                                                                                                                                 
-Dziękuję, ty też ślicznie wyglądasz.- uśmiechnęła się, w tym samym czasie na szczycie schodów pojawił się Nathan.- O! Już idzie!                                                                                                                        
-Cześć, skarbie. - chłopak podszedł i pocałował delikatnie swoją dziewczynę.                                                  
-Hej. - uśmiechnęła się. - To, co jedziemy?                                                                                                               
-Tak, pa mamo! - cmoknął rodzicielkę delikatnie w policzek.                                                                                 
-Pa, dzieci! Bawcie się dobrze! - machała im na pożegnanie.                                                                           
-Dziękujemy! Na pewno będziemy! - rzuciła jeszcze szybko Dan, bo Nathan ją ciągnął do samochodu.
Wsiedli do samochodu. Dan ponownie odpaliła pojazd i ruszyli do domu Jay’a. W czasie drogi cały czas rozmawiali, śmiali się, wykonywali czułe gesty. Wreszcie Nath był taki, jaki powinien, czyli czuły. Zwracał uwagę na Danielle.  


W tym samym czasie, w domu Jay’a. Goście zaczynają już się schodzić.       


Tom stoi pod ścianą i zbiera się w sobie. W głowie układa już chyba setną wersję, tego, co powie Kelsey. Wie, że i tak wszystko zapomni, kiedy podejdzie do niej. Od jakiegoś czasu nie umie się przy niej normalnie zachowywać. Traci zupełnie głowę na jej widok. Spogląda w kierunku drzwi. Ktoś wszedł. To ona. Stoi jak zwykle pięknie ubrana, uczesana, umalowana. Jest idealna. Właśnie rozmawia z Bellą. Śmieje się. Pewnie Bells opowiedziała jej jakiś żart.          
–Dobra, raz kozie śmierć- Tom skierował się w stronę dziewczyn. – Hej, Kelsey. Możemy porozmawiać?     
-Tak, pewnie. Przepraszam na chwilę. – uśmiechnęła się do swojej przyjaciółki.          
Thomas szedł przodem. Wyszli na ogród. Nikogo w m nim nie było. Usiedli na dużej huśtawce ogrodowej. Przez dłuższą chwilę słychać było tylko muzykę dobiegającą z domu.                                                         
–Chciałem ci coś powiedzieć. Już od dłuższego czasu. Tylko trochę bałem się… Bo wiesz… Podobasz mi się… Albo nie, to głupie, zapomnij.     
–Tom, przestań. To nie jest głupie. To słodkie, bo wiesz…. Ty też mi się podobasz.                                             
–O jeju, nawet nie wiesz jak mi ulżyło! To mogę…?                                                                    
-Tak! Możesz! – Klesey go pocałowała.       
Trwali tacy złączeni przez kilka minut. Kiedy w końcu się od siebie oderwali, Kels oparła swoją głowę o umięśnioną klatkę piersiową swojego nowego chłopaka. Na ten dzień czekała ponad rok. Bała się przejąć inicjatywę. Teraz się już nic nie liczyło. Tylko oni dwoje.   


Na podjeździe przed domem Jay’a    

Danielle zatrzymała samochód. Odpieła pas i już miała wysiadać. Nagle Nath ją zatrzymał i zaczął całować. Po około 4 minutach Dan oderwała się od niego i pogroziła mu palcem w żartach.                     
–Ej, ej. Idziemy na imprezę, a nie na randkę. – zaśmiała się. – Musisz się obejść smakiem.                              
Złapała za klamkę i szybko wysiadła z samochodu z uśmiechem na twarzy. Otworzyła tylnie drzwi i wyjęła swoje czarne szpilki. Nałożyła na nogi i już po chwili mogła ruszyć z Nathan’em do domu przyjaciela. Złapali za klamkę i weszli do środka. Muzyka wydobywała się z głośników. Na stole były poustawiane puszki z piwem. Właśnie trwała konkurencja między Max’em a  Jay’em, kto pierwszy wypije całą puszkę piwa. Ludzie się przekrzykiwali. Jedni wiwatowali na cześć Max’a, inni Jay’a. Para stała chwilę i się przyglądała. Jay podniósł pustą puszkę do góry i odwrócił do góry dnem, aby pokazać, że jest pusta.      
–Znowu wygrałem! – krzyknął, lekko bełkocząc.  
Nath i Dan się zaśmiali. Znali dobrze Jay’a, nie wylewał za kołnierz.      
–Dobra, to Ty idź do chłopaków, a ja poszukam dziewczyn. – zaproponowała Danielle.                 
–Dobra, to do zobaczenia. – Nathan odszedł, biorąc po drodzę puszkę z piwem.  
Dziewczyna lekko pokręciła głową z uśmiechem. Zatopiła się w tłum ludzi, szukając swoich przyjaciółek. Znalazła je w rogu Sali, koło laptopa, do którego były podpięte głośniki. Rozmawiały o czymś z Kelsey i były wyraźnie rozradowane. Daniel’s już się domyśliła, o co chodzi.                                         
–Hej, dziewczyny. – przywitała się.                                                                     
–Hej, nie uwierzysz! Chodzę z Tom’em! – Kels aż tryskała radością.                                             
–Gratulacje! Wiedziałam, że w końcu będziecie razem. – uśmiechnęła się.                                           
Jedynie Bell’a stała lekko zawiedziona. Nikt tego nie zauważył. Starała się zachowywać jak najnormalniej potrafi. Cieszyła się szczęściem koleżanki, ale jednocześnie właśnie pękło jej serce.                            
–Przepraszam was, chyba sobie wezmę piwo. – uśmiechnęła się niepewnie.                                  
–Dobra, idź. – dziewczyny kontynuowały swoją rozmowę.                                                    
Teraz tylko Lily i Bels są same. Lil póki, co nie szukała miłości. Po ostatnim związku chciała pobyć sama. Gadały całą godzinę. Nie zauważyły, że nie ma Belli.                                                       
–Ej, gdzie Bel? Pójdę jej poszukać. – oznajmiła Dan.                                                         
Weszła między ludzi. W pokoju unosił się papierosowy dym i odurzający zapach alkoholu. Przeciskała się między ludźmi. Niedaleko drzwi stała dobrze podpita już Bels.                                             
–Co ona ze sobą zrobiła? – powiedziała do siebie po cichu Daniel’s                                                   
Podeszła do niej.    
–Coś ty narobiła? Które piwo pijesz?                                                                      
-Trzecie, czwarte… Kto by liczył? – bełkotała. – Ale ja go kocham! Dlaczego on ją wybrał, a nie mnie?  
-O czym ty, kurde, gadasz?!                                                                      
-O Tom’ie! Kocham go! – krzyknęła.                                                                      
–Zamknij się! Chyba nie chcesz sobie zepsuć relacji ze wszystkimi? Jesteś pijana. Najpierw wytrzeźwiej. Potem pogadamy. Zaprowadzę cię do pokoju. – wzięła przyjaciółkę pod ramię.             
Jakoś wciągnęła ją po schodach. Oczywiście, nie obyło się bez kilku potknięć. Dam otworzyła pierwsze drzwi do pokoju gościnnego. Serce jej nagle stanęło.    


Na parterze, w salonie


-Gdzie jest Dan i Bels? – zapytała Lily. – Też pójdę poszukać ich.                                      
Przeszła przez tłum ludzi. Nagle zobaczyła Danielle, która zbiegała po schodach. Biorąc pod uwagę, że jest w szpilkach robiła to bardzo szybko. Lil ją zatrzymała:                                                         
-Dan, gdzie jest Bel?                                                                                
-Na górze. Niech idzie spać! Jest zalana w trzy dupy. Jadę do domu. – po jej policzkach płynęły łzy.        
–Co się stało? Coś ci powiedziała?                                                                      
-Nie chcę, o tym gadać. Muszę iść. – wyszła z domu, po jej policzkach spływały łzy.                                           
Po chwili wybiegł Nathan. Podbiegł do Danielle.                                                             
–To ona mnie całowała!                                                                            
-Zostaw mnie! Nie chcę cię znać! Długo już z nią jesteś? To dlatego nie miałeś dla mnie czasu?! – teraz cały jej makijaż był gorszy niż zły.                                                                  
–Nie jestem z nią! Kocham cię!                                                                      
-Wsadź sobie tą miłość w dupę! – wsiadła do samochodu i pospiesznie odjechała, zostawiając osłupiałego Nathan’a na środku podjazdu.      


Przepraszam za czcionkę, nie jest zbyt dobra, ale w połowie zupełnie mi pozmieniało wszystko i musiałam się zadowolić bloggerową czcionką ;/
Jeśli możecie, zostawcie komentarz dla Was chwilka, a dla mnie takie miłe ciepełko w sercu. :) 

środa, 26 grudnia 2012

Nowy początek


Liceum High Ground w centrum Londynu nie było dużą szkołą. Liczyło około 250 osób. A klas było 8. Przewodniczącym był uczeń ostatniej klasy Max Goerge. Był wysoki, dobrze zbudowany, miły, kulturalny, mądry. Wszystkie dziewczyny chciały się z nim umówić. Jego najlepszymi przyjaciółmi byli Tom Parker, Siva Kaneswaran z tej samej klasy i o rok młodsi Nathan Sykes i Jay McGuiness. Razem mieli garażową kapelę. Wszyscy śpiewali i grali na instrumentach. Byli najbardziej pożądanymi nastolatkami w całej szkole. Jednak Nathan od 2 lat był zajęty. Jego dziewczyną była blondynka, średniego wzrostu o imieniu Danielle. Byli w tym samym wieku. Każdy, kiedy tylko na nich spojrzał wiedział, że to para idealna. Jednak od jakiegoś czasu coś się zaczynało psuć. Nath zaczął coraz więcej czasu spędzać ze swoimi kumplami, a szczególnie z Jay’em, bratem najlepszej przyjaciółki Danielle, Belli. Ta z kolei skrycie podkochiwała się w Tom’ie. Nigdy nie miała jeszcze chłopaka i bała się zagadać do niego. Była właśnie przerwa na lunch. Przy dużym stole siedziało 5 przyjaciółek: Danielle, Bella, Kelsey, Nareesha i Lily. Były pogrążone w rozmowie na temat wyprzedaży w sklepie, w galerii handlowej.                                                     
–Widziałam tam świetne spodnie. Nie były drogie. Chyba ja kupię. Idziecie ze mną? – zapytała Kelsey.  
–Tak, pewnie. Może i my coś sobie kupimy. – zaproponowała Danielle. – Poczekajcie, widzę Nathan’a  pójdę na chwilę do niego.                                                                
Wstała i powolnym krokiem udała się do chłopaka opartego o ścianę. Rozmawiał z Jay’em.                       
–Hej! – powiedział Jay.                                                                              
–Cześć. – uśmiechnęła się do niego Dan.    
–Cześć, skarbie. Co słychać u Ciebie? – dał jej słodkiego buziaka w policzek. Nie byli zbyt wylewni z uczuciami w miejscach publicznych. Namiętne pocałunki uważali za rzecz lekko intymną.                      
–Dobrze, nie rozmawialiśmy wczoraj ani dzisiaj, więc postanowiłam, że podejdę do Ciebie. – uśmiechnęła się najładniej jak potrafiła.                                                                           
–Dobra, to Wy sobie pogadajcie, a ja idę do Tom’a. Zjemy coś. Poczekać na Ciebie, Nath? – wtrącił się Jay. 
W tym momencie Danielle wlepiła oczy w swojego ukochanego. Liczyła na to, że odpowie „nie” i, że zjedzą razem.                                                                                 
 –Tak, pewnie. Chwilkę pogadamy i zaraz do Was dojdę.                                                               
–Nathan… Kiedy ostatnio wychodziliśmy gdzieś razem? Kiedy gadaliśmy dłużej niż przez 10 minut na korytarzu szkolnym? – Dan zapytała, kiedy Jay odszedł.                                              
–No ten. Tydzień temu byliśmy w pubie.                                                               
–Ale byli z nami też Tom, Jay i Max. Zauważyłeś w ogóle, że ja też tam byłam?!                          
-Oczywiście. Dlaczego się mnie czepiasz? – Nath nie widział w swoich działaniach niczego złego.      
–Czuję, że zaczynam się robić przeźroczysta dla Ciebie. Teraz liczą się tylko kumple i zespół. Nie chcę Cię trzymać tylko dla siebie, bo wiem, że chłopcy są dla ciebie ważni, ale ja chyba też jestem.                                    
Odpowiedziało jej przeciągłe milczenie.       
 –Jestem? – zapytała z nadzieją.                                                                 
–Jesteś. Dobra pogadamy potem. Idę do chłopaków. – pocałował ją w czoło i odszedł.                          
–Gadaj sobie jak do ściany. – powiedziała do siebie dziewczyna.        
 Wróciła do stolika swoich przyjaciółek.   
–I jak? – zapytała Kel.                                                                      
–Nie chcę o tym gadać. Nie będziecie na mnie złe? – zapytała lekko zawiedziona Danielle.                       
– Pewnie, rozumiemy. – powiedziały chórem i wstały, żeby przytulić swoją przyjaciółkę.                               
–Dzięki, kochane jesteście. – powiedziała.      
Przerwa dobiegała końca. Lekcje nie minęły Dan zbyt szybko, bo większość ma z Nathan’em. Dzisiaj ich relacja była dosyć dziwna, napięta. Kiedy zadzwonił dzwonek oznaczający koniec lekcji, dziewczyna spakowała książki do torby.                                                                    
–Wyrobisz się za 10 minut? – zapytał Nathan.                                                         
Dan doskonale wiedziała, o co chodzi. Przyjechali dzisiaj z Nath’em jednym samochodem i pytał, czy za 10 minut będą mogli już jechać.                                                                        
–Tak, spokojnie. Pójdę tylko wziąć kilka rzeczy z szafki i założyć kurtkę, i jestem gotowa.                                  
–Okej, to ja będę czekał. – odwrócił się i wyszedł z klasy.                                                            
Dziewczyna poszła do swojej szafki. Wrzucała właśnie tusz do rzęs do torby, kiedy zza jej ramienia wyjrzał Jay.                                         
 –Hej! – krzyknął. Dan aż podskoczyła.                                                                       
–O mój Boże, hej. Wystraszyłeś mnie.                                                                          
– Sorki. Wpadacie dzisiaj z Nath’em do mnie na imprezę?                                                   
-Nie wiem, pogadam z nim. A teraz sorki, ale czeka na mnie w samochodzie. – uśmiechnęła się.                     
– Pewnie, idź, bo Romeo umrze z tęsknoty. – wystawił jej język.                                             
–Ha ha ha. Bardzo śmieszne. Pa – pomachała mu na pożegnanie.                                                      
Był początek lutego. Na dworze było mroźno. Szybko przecięła parking i wsiadła do już nagrzanego, ciemnego BMW Nathan’a.                                                                  
–Jak zwykle punktualna. – zaśmiał się i pocałował ją namiętnie.                                                        
Tego właśnie potrzebowała. Jakiegoś zapewnienia, że jej chłopak wciąż ją kocha. Od jakichś dwóch miesięcy nie układało im się najlepiej, ale teraz Dan miała nadzieję, że będzie lepiej, tak jak dawniej.          
–Dla Ciebie wszystko. – uśmiechnęła się. – A Jay pytał, czy idziemy na imprezę.                                
– Hmm… Ja bym poszedł.                                                                              
–Ja nie bardzo….                                                                           
–Proszę, zgódź się. Chociaż na 3 godziny. – odpalił silnik.
– Dobra, pogadam z tatą. – Nathan wiedział, że mama zostawiła Dan i jej tatę kilka lat temu. Jego dziewczyna zawsze unikała tego tematu, więc go nie poruszał. 
–Kochana jesteś. – dał jej kolejnego słodkiego buziaka. Tym razem w policzek.                                          
Nie jechali długo, jedynie jakieś 10 minut.                                                               
–No to jesteśmy na miejscu. Płaci pani 10 funtów. – wystawił język. Nathan uwielbiał takie żarty.     
Dan zajrzała do torby i zaczęła nerwowo szukać portfela.                                                              
–O nie, nie mam pieniędzy. I co ja teraz zrobię? – zaczęła udawać przejęcie. – Wiem! Spróbuję uwieść mojego kierowcę.                                                                                
Odwróciła się do Nathan’a i wplotła rękę w jego włosy i zaczęła go całować. Chłopak nie był jej dłużny i przejął inicjatywę. W ten miły sposób spędzili 5 minut w samochodzie.                                        
–To może wejdziesz? –zapytała Dan.                                                                    
–Nie mogę, obiecałem mamie, że zawiozę Jess na zakupy. – nie był tym faktem zachwycony.                    
–Dobra, to ja pogadam z tatą i zadzwonię do Ciebie. –pocałowała go szybko w policzek i jednym zwinnym ruchem wysiadła z samochodu. – Pa! Kocham cię!                                 -Ja ciebie też!- pokazał jej serduszko.                                                                   
Chłopak zaczekał aż Dan wejdzie do domu i i zamknie za sobą drzwi. Kiedy to zrobiła, mógł spokojnie odjechać. Teraz dziewczyna czuła, że wszystko będzie dobrze.