wtorek, 19 lutego 2013

To koniec...

Przez chwilę zastanawiała się, czy to zrobić. Cały świat jej się walił. Nie wiedziała już, komu wierzyć. Jedno cięcie i po sprawie. Przyłożyła zimny metal do miejsca, w którym najbardziej było jej widać żyły i delikatnie przesunęła. Krew zaczęła kapać na białe płytki łazienki. Świat zrobił się nagle taki zamglony. Po chwili leżała już na podłodze nieprzytomna. Po kilkunastu minutach do łazienki wbiegł zaniepokojony tak długą nieobecnością córki tata. Kiedy zobaczył ją w takim stanie, zamarł. Wybiegł z łazienki i pobiegł po telefon. Nie mógł wyjaśnić, co się stało. Był cały roztrzęsiony. Ostatecznie ratownicy przyjęli zgłoszenie. Minuty czekania na przyjazd pogotowia dłużyły się w nieskończoność. Każda sekunda była jak trzy godziny. Najgorsze uczucie to takie, kiedy ojciec patrzy na swoje dziecko i nic nie może zrobić. Jedynie czekać na lekarzy. Zobaczył, że przecięła sobie żyły. Czemu? Co ją do tego skłoniło? Czy popełnił jakiś błąd w wychowaniu swojej ukochanej córeczki. Jeżeli coś jej się stanie, on tego nie przeżyje. Żona go opuściła. Dla kogo miałby żyć? Siedział na zimnej podłodze obok Dan. Próbował zatamować krwotok i obudzić ją. Nic z tych rzeczy. W końcu do pomieszczenia wbiegli ratownicy. Teraz już wszystko działo się szybko. Każda sekunda była ważna.
-Zabieramy ją do szpitala przy Black Street! - krzyknął jeden z lekarzy.
Ojciec szybko się ubrał i ruszył swoim samochodem za nimi. Pierwszy raz tak przeżyłam karetkę jadącą na sygnale. Pierwszy raz tak bardzo bał się o kogoś. W jego oczach były łzy. Starał się nie dopuszczać do siebie najgorszej myśli. A co jednak stanie się to, czego tak bardzo nie chce? Dotarł pod szpital. Wbiegł przez duże drzwi tuż za Dan. Wciąż była nieprzytomna. Nie było z nią żadnego kontaktu. Już tak długo. To trwa już pół godziny lub dłużej. Czemu ona się nie budzi?!
-Zabieramy ją na blok! Próba samobójcza! - lekarze biegali nerwowo. - Musi pan tu zaczekać. Poinformujemy pana.
Zrezygnowany usiadł na krześle w poczekalni. Ukrył twarz w dłoniach, aby po chwili wybuchnąć żałosnym płaczem. Po dłuższym momencie uspokoił się. Siedział i czekał na wiadomość. Dobrą wiadomość, że jego córka żyje. Operacja się udała, że Dan za chwile się obudzi. Już teraz wszystko będzie dobrze.
-Pan jest ojcem pani Danielle? - lekarz nie był radosny.
-Tak. Już wszystko dobrze, prawda?
-Przykro mi.
-Czemu panu przykro? Przecież wszystko jest dobrze!
-Niestety. Pana córka zmarła w wyniku nagłego wylewu, którego prawdopodobnie doznała upadając i uderzając się w głowę.
-Nie! To nie może być prawda!
-Bardzo mi przykro. - lekarz odszedł.
Teraz to pewne. Nie ma dla kogo żyć. Dlaczego ona?! Dlaczego nie on?! Ona miała przed sobą całe życie! Powolnym krokiem wyszedł ze szpitala, aby udać się do domu. Wsiadł do samochodu i ruszył. Ledwo widział drogę. Cały czas płakał, chociaż to nie odzwierciedlało jego wewnętrznego bólu. W końcu dotarł do domu. Poszedł do pokoju Danielle i zaczął go przeszukiwać. Czy jest coś co przeoczył? Nic takiego nie znalazł. Pokój jak każdej nastolatki.
Od tego dnia spędzał tam prawie całą dobę. Wychodził tylko, aby załatwić sprawy związane z pogrzebem. Z radosnego człowieka zamienił się w jego wrak. Nic go już nie cieszyło. Szkoła została poinformowana o nagłej i jakże tragicznej śmierci Danielle. Wszyscy to bardzo źle przyjęli. Najgorzej chyba Nathan i Bella. Reszta przyjaciół również, cała dziewiątka przestała chodzić do szkoły. Nath przestał się odzywać do kogokolwiek. Uderzyło go to. Bardzo. Czuł się winny. Siedział całymi dniami w pokoju i patrzył w okno. Wyglądał jak zwykle. Tyle, że był bez duszy. Bez serca. Jego serce zabrała Danielle. Na tamten świat. Któregoś dnia się spotkają. Tam im będzie lepiej.
To już dzisiaj. Dzień pogrzebu. Do kościoła przyjechało ok. 100 osób. Głównie to przyjaciele. Wszyscy ubrani na czarno. Danielle nie lubiła tego koloru. Nosiła go tylko wtedy, kiedy musiała.  Z rodziny był tylko jej tata i babcia oraz rodzina Nathan'a, która była bardzo z nią związana mentalnie. Mama Nath'a wierzyła, że to właśnie Dan zostanie jej synową. Wszyscy \uważali, że zostaną kiedyś małżeństwem. Mylili się. Dan już nie wyjdzie za nikogo za mąż. Nigdy już się nie uśmiechnie. Nigdy nikogo nie pocieszy.
Mowę pożegnalną wygłosił jej tata i Bella:
-Była moją najlepszą przyjaciółką. - szlochała. - Ja jej niestety nie oddawałam tego, co ona mi dawała. Udzieliła mi tulu dobrych rad. Tyle razy pocieszała. Prawiła morały. Jestem jej za to wdzięczna. Wszystkie jej porady, które od niej usłyszałam wcielę w życie. Wszystkie. Przepraszam... Nie mogę....  
Wybiegła z kościoła płacząc. To był dla niej zbyt mocny cios. Dla wszystkich. Trumna została wyniesiona i zawieziona na cmentarz na obrzeżach miasta. Tam już nikt się nie powstrzymywał wszyscy płakali rzewnymi łzami. Kiedy drewniana skrzynia była zasypywana ziemią Nathan miał ochotę podbiec tam i ją wyciągnąć. Obudzić. Przywrócić jej życie. Chociażby oddać swoje. Zrobiłby to bez wahania. To już koniec. Ziemia wyrównana. Kwiaty ułożone. Wszyscy się rozeszli. Został tylko on. Nathan. Czuł, że Danielle jest gdzieś blisko. Koło niego. Czuł jej miłość


_________________________________________________________________________
Tak, wiem. Krótki. To było moje pożegnanie z Wami. Opowiadanie miało być dłuższe, ale nie widziałam zainteresowania nim. Tak, więc bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i wszelkie inne oznaki Waszego zainteresowania.

piątek, 15 lutego 2013

To koniec?


Dan i Nathan szli uśmiechnięci przez miasto. Trzymali się za ręce oraz wymieniali żartami.  Nagle po drugiej stronie zobaczyli Max'a i Bell'ę. Wyglądali na zakochanych. Pary zbliżyły się do siebie.                  
-Hej! - przywitała się Danielle. - Wy razem? Od kiedy?                                                                  
-Od godziny. - uśmiechnął się Max i mocniej ścisnął dłoń Bels.                                                      
-Ale fajnie. - uśmiechnęła się. - Ale porwę ci dziewczynę na chwilę, muszę z nią pogadać.                          
-Dobra. Ja pogadam z Nathan'em.                                                                                    
Nastolatki odeszły na kilka kroków od chłopaków, tak aby nikt ich nie słyszał.                                        
-Ty i Max?! Co z Tom'em?! Odwidziało ci się? - zapytała Dan.                                                    
-Nie, nie odwidziało mi się. Powiedziałam, że nie zniszczę związku Kels i TomTom'a, więc tego nie zrobię.
-Więc  Max jest twoją zastępczą miłością?                                                                                
-Nie. Twierdzi, że mu się podobam. On też jest niczego sobie. Może jak bliżej się poznamy to wtedy... No wiesz... Coś poczuję.                                                                                                                      
-A co, jeśli nie?                                                                                                                              
-Nie wiem.                                                                                                                            
-To się dowiedz, bo zranisz Max'a. Chcesz tego?                                                                          
-Oczywiście, że nie.                                                                                                                      
-To lepiej to przemyśl jeszcze raz.


 W tym samym czasie, kilka metrów dalej od dziewczyn       


-Nathan... Spałeś z nią? - zapytał Max.          
-Od miesiąca nie, ale ważne, że jesteśmy razem.
-Co?! Jesteś z Meg?!                                  
-Co?! Z Danielle!... Czy spałem z Meg?! Nigdy!
-Ciszej, bo cię Dan usłyszy. To czemu Meg powiedziała mi, że jest w ciąży z tobą?                          
-Co?! Nie jest! Chce mi zniszczyć życie, bo nie jestem z nią. Okłamała cię.                                  
-Pokazała mi test...                                  
-Na pewno nie jest ze mną! - powiedział podniesionym głosem akcentując każde słowo. - Zniszczę sukę.
-Nathan, uspokój się.                                
-Nie! Nikt nie będzie niszczył życia mnie i moim bliskim! Nikt! Powiedz Dan, że przypomniało mi się, że muszę coś załatwić i zadzwonię do niej potem.                                              
-Nath. Nie rób nic, czego potem będziesz żałował.
-Spokojnie, nie będę żałował.                                         Nathan oddalił się szybkim krokiem, kierując się w stronę domu Megan. W głowie miał tak wiele pytań. Co jej powie? Zrobi coś? Dlaczego ona mu to robi? Dlaczego akurat jemu? Czy powie Dan? A co najważniejsze, czy Dan uwierzy? Myśląc o tym wszystkim, po 10 minutach był na miejscu. Zapukał do drzwi. Na szczęście lub nieszczęście otworzyła je Meg.  
-O cześć! - uśmiechnęła się sztucznie.                                                                                            
-Cześć. Są twoi rodzice? - zapytał przez zaciśnięte zęby.                                                                
-Nie, nie ma. Spokojnie możemy się zabawić u mnie w pokoju. - puściła mu oczko.
Nathan wszedł do domu i prawie rzucił się na dziewczynę. W ostatniej chwili się powstrzymał.      
-Pogięło cię?! Nie będę z tobą spał! Nigdy!                                                                                    
-Nathan...                                                                                                                                      
-Nie przerywaj mi jak mówię! Jesteś suką! Skończoną idiotką! Jak możesz mówić Max'owi o  takich bzdurach?! Skąd ty to sobie wzięłaś?! Z dupy?! Nie spaliśmy ze sobą! Nie mamy dziecka! To, że się puszczasz i próbujesz komuś wcisnąć dziecko to już nie moja sprawa, ale ojcem na pewno nie jestem! Jeżeli cokolwiek powiesz Danielle, że tu byłem albo, że jesteś w ciąży to zniszczę cię! Ciebie i twoje życie! Przemyśl to dobrze.                                                                  
-Nie będziesz tak do mnie mówił! Nie puszczam się!                                                                      
-Dziecko nie jest moje! - akcentował każdą sylabę. - Czego nie rozumiesz?!                              
-Wszystko rozumiem, ale życie to ja mogę tobie zniszczyć. Ty mi nic nie robisz. Znam ludzi, których kochasz. Mogę sprawić, żeby cierpieli. Ja nikogo nie kocham. Jak zamierzasz mnie zranić?              
-Tu masz rację. Ty serca nie masz. Nie kochasz nikogo. Na nikim ci nie zależy. Może poza jednym. Zależy ci na niszczeniu życia innym. Dziwisz się, że nikt cię nie chce? Cieszysz się jak prześpisz się z jakimś facetem. Myślisz, że to twoja zasługa, że jesteś tak seksowna, że wszyscy cię chcą. Tymczasem to ty zostałaś wykorzystana. Jesteś jak taka pusta, głupia! Nie zasługujesz na nikogo. Sama jesteś siebie warta.  
Po tych słowach Nathan wyszedł z domu. Meg stała zaskoczona jak nigdy. Dlaczego ją to zabolało? Nigdy nie odczuła czegoś takiego. Zacznijmy od tego, że nikt tak do niej nie powiedział. To była prawda? Inni też tak o niej myślą? Wróciła do swojego pokoju. Położyła się na łóżku i zaczęła płakać. Łzy spływały po jej policzkach. Nie płakała od kilku lat. Czemu teraz to robi? Chyba to, co powiedział Nathan było prawdą.
                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                        

W tym samym czasie,  domu Danielle


-Znowu musiał coś załatwić...- powiedziała po cichu Dan.  
Siadła na brzegu łóżka i zaczęła rozmyślać. Wspominać wszystkie lepsze i gorsze momenty, które wydarzyły się w ich związku. Było ich bardzo dużo, w końcu są ze sobą już ponad 2 lata. Pomyśleć, że teraz mogliby nie być parą. Może gdyby Daniels nie miała wypadku, teraz była by sama. Może by się nie pogodzili. Może ten wypadek im jednak wyszedł na dobre... Danielle chciała wierzyć, że teraz będzie dobrze, jednak Max wydawał się dziwnie spięty, kiedy jej mówił o tym, że Nath musiał coś załatwić... Czy poszedł do Meg? Czy ma z nią romans? Istnieje taka możliwość. Przecież się całowali na imprezie. Danielle postanowiła zadzwonić do Nathan'a, aby dowiedzieć się, gdzie jest i co robi. Wystukała numer na dotykowej klawiaturze jej Samsunga Galaxy Tab. Pierwszy sygnał... Drugi... Trzeci... Poczta głosowa. Teraz dziewczyna zrobiła się bardzo zdenerwowana. Starała się nie dopuścić do swojej głowy czarnych myśli, ale co jeśli Nath się teraz całuje z Megan?! Co ona wtedy zrobi? Jedno jest pewne. Na pewno mu nie wybaczy. Położyła się na łóżku i zwinęła w kłębek. Trwała w takiej pozycji przez około 10 minut, kiedy usłyszała Yin and Yang Dappiego. Dzwonił jej telefon. Spojrzała na ekran i zobaczyła zdjęcie chłopaka i podpis: Nathan <3. Od razu odebrała.
-Cześć. Tak, dzwoniłam. Musimy porozmawiać. Przyjedź do mnie jak najszybciej możesz. - powiedziała to tak poważnym głosem, że Nath od razu zgodził się i powiedział, że będzie u niej za 15 minut.
Ona w tym czasie poszła do łazienki, aby poprawić swój wygląd. Potem zeszła do kuchni po ciastka i sok jabłkowy. Wzięła tacę i wróciła do pokoju. Po raz kolejny zastanowiła się, co zrobi, jeśli Nathan jednak jest z Meg. Jej życie straci sens. Wtedy chciała by umrzeć. Z zamyślenia wyrwał ją dzwonek do drzwi. To był jej chłopak. Poszli do pokoju i Dan zaczęła:      
-Nathan, gdzie byłeś? Co musiałeś załatwić?                                                                                  
-Ja... Ymm... Zapomniałem coś załatwić, o co mnie mama prosiła. - nie spodziewał się tego pytania.
-Kłamiesz. Widzę to. Byłeś z Meg, prawda? - do jej oczy zaczęły napływać łzy.                                
-Max ci powiedział?                                                                                                                        
-O mój Boże! To prawda?! Jak mogłeś?! - teraz już spływały po policzkach.                                
-Musiałem to wyjaśnić.                                                                                                                
-Co wyjaśnić?!                                                                                                                      
-Nie powiedział ci?                                                                                                                      
-Nikt mi nic nie musiał mówić. Sama połączyłam niektóre fakty. Jak widać nie myliłam się.            
-Czyli ty nic nie wiesz... - powiedział po cichu. - I tak muszę ci wyjaśnić. Meg powiedziała Max'owi, że jest ze mną w ciąży.                                                                                                                            
-Co?!                                                                                                                                        
-Jest to kłamstwo. Nigdy z nią nie spałem i nie zamierzam.                                                                                           -To może jest kłamstwo. Mam nadzieję, ale okłamałeś mnie mówiąc, gdzie byłeś. Okłamujesz mnie w najmniejszych drobnostkach. Skoro teraz tak robisz to co będzie potem? To nie pierwszy raz, kiedy mijasz się z prawdą. Ja ciebie nigdy nie okłamałam. To jest jak toksyczny związek dla mnie. - głos jej się łamał.
-Przysięgam, że to się więcej nie powtórzy. Obiecuję.                                                                  
-Ostatnim razem też obiecywałeś, a wyszło z tego gówno. Kolejne kłamstwo.                                          
-Chcesz ze mną zerwać?                                                                                                              
-Chcę przerwy. Muszę to sobie przemyśleć. Chciałabym wierzyć, że Meg nie jest z tobą w ciąży, ale teraz nie jestem tego pewna.                                                                                                                
-Mogę za to ręczyć, ale skoro tego chcesz... Pamiętaj jedno. Zawsze będę cię kochał. Dziś, jutro i w dzień mojej śmierci.                                                                                                                      
-Ja ciebie też.
Chłopak wyszedł z pokoju. Danielle gdzieś w szufladzie miała paczkę papierosów. Jeszcze kilka powinno zostać. Często, kiedy miała problem zapalała fajkę. Przyjaciółki i The WANTED namawiali ją do rzucenia nałogu. Udało jej się to, ale teraz po prostu musiała zapalić. Jest! Znalazła. Zostały 3 papierosy. Wyjęła jednego i włożyła do ust, w opakowaniu znajdowała się też zapalniczka. Po chwili nad Dan unosił się papierosowy dym. Z każdym zaciągnięciem czuła jak z jej ciała uchodzi złość i smutek. Otworzyła okno, aby wywietrzyć pokój. W ruch poszedł kolejny papieros, a po nim następny. Paczka jest pusta, a Danielle potrzebuje więcej. Musi jakoś wytrzymać. Zbliżała się 19.30. Może jednak pójdzie do sklepu i kupi następną paczkę? Tak! To zrobi! Założyła bluzę i nasunęła kaptur  na głowę i wyszła. Sklep był niedaleko, więc po 15 minutach już wróciła a tym, czego potrzebowała.    
-Gdzie byłaś? - zapytał tata, kiedy weszła do domu.                                                                      
-W sklepie.                                                                                                                              
-Co kupowałaś?                                                                                                                                
-Damskie sprawy. - uśmiechnęła się lekko.                                                                                  
-Dobrze, jutro idziesz do szkoły, więc wyśpij się dzisiaj.                                                              
-Okej, tato.
Ruszyła szybkim krokiem do pokoju, aby zapalić kolejne papierosy. Otworzyła paczkę i spojrzała na nie. Chwilę myślała, o tym nałogu.  W końcu zamknęła opakowanie i wrzuciła do szuflady, gdzie trzymała zawsze fajki. Poszła do łazienki, aby wziąć prysznic. Woda delikatnie spływała po jej ciele. Po kilku minutach wyszła z kabiny i założyła piżamę. Spojrzała na swoją dłoń i zobaczyła ślad po przecięciu szkłem. Przesunęła palcem po nim. Co by było gdyby teraz zrobiła to samo? Nikt by nie wiedział, bo jest sama w swojej łazience. Tata jest teraz w salonie. Nigdy nie zagląda do niej jak jest w łazience, więc ma wolną rękę. Może to zrobić nawet teraz. Kiedyś była jej do czegoś potrzebna żyletka. Powinna być w szafce. O! Znalazła!



________________________________________________________________________________________
Tak jak powiedziałam wielu osobom w tym rozdziale nie ma chyba nic dobrego. ;D Nie mogłam się oprzeć zniszczeniu Nanielle po raz kolejny ^^. Jak myślicie? Uda im się jeszcze być razem? Co postanowi Bella? Bardzo chętnie poznam Wasze opinie ;) I Bardzo przepraszam, że taki krótki, ale nie miałam zbytniej weny :(
P.S. to co robi Danielle nie jest dobre i nikogo do tego nie zachęcam!
Kocham Was! Troszkę za późno, bo wczoraj były Walentynki, ale mogę Wam to mówić nawet codziennie <3

                                                                                                                                                                                                                        
                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                           
                             

niedziela, 10 lutego 2013

Versatile Blogger Awards :)

Nie rozumiem Was, że mnie nominowałyście, ale za nominacje dziękuję Sykesównie <3, Gabi :) oraz Nestii . To miłe, że komuś podobają się moje wypociny. ;)

Każdy nominowany blogger powinien wykonać kilka rzeczy:
- podziękować nominującemu na jego blogu,
- pokazać nagrodę Versatile Blogger u siebie,
- ujawinić 7 faktów dotyczących samego siebie,
- nominować 10 blogów, które jego zdaniem na to zasługują,
- poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.



A więc fakty o mnie:
- 26 marca skończę 16 lat
- nie lubię większości warzyw
- jestem uzależniona od Gabryśki <3
- mam młodszego brata, Oskara, który ma loczki ^^
- mam 6 z chemii na półrocze
- chciałabym pojechać do Niemiec, UK i Francji
- lubię czytać książki
- przez 2 lata gimnazjum miałam średnią 5.2
- moja ciocia uczy mnie w-f (dziwne uczucie)

- mam bardzo zróżnicowane gusta muzyczne, słucham popu, rapu, rocka, metalu czasami ;D
- miałam 2 razy złamaną tą samą nogę, w tym samym miejscu,
- mam wadę płuc, 
- lubię matematykę ;p
- podobno zniszczyłam życie kilku osobom
- jestem egoistką
- nigdy nie miałam chłopaka i się z tego cieszę ;)
- nie mogę wychodzić z domu na noc, nawet do koleżanki -,-
- nigdy nie byłam pijana
- często mam wenę, ale jestem tak leniwa, że nie chce mi się pisać rozdziału
- a propo lenistwa, moja mama mówi, że jak byłam dzieckiem to potrafiłam przesiedzieć kilka godzin, niby dlatego byłam grzeczna, ja uważam, że urodziłam się leniwa
- jem dziwne rzeczy jak ogórek kiszony z jogurtem truskawkowym ;D

Blogi, które nominuję ;) :
1. http://baby-you-should-be-happy.blogspot.com/
2. http://imaginy-tw-break.blogspot.com/
3. http://paranienormalnyswiat.blogspot.com/
4. http://przypadki-lacza-ludzi.blogspot.com/
5. http://kolorowo-opisowo.blogspot.com/
6. http://marzeniemmoimjesteswlasniety.blogspot.com/
7. http://dni-wloka-sie-latami-gdy-jestem-sama.blogspot.com/ (radź sobie słońce xD)
8. http://thismemorableholidays.blogspot.com/
9. http://imaginyothewanted1.blogspot.com/
Więcej nie zamierzam nominować ;D

Przepraszam za beznadziejny wygląd tego posta, ale nie chce mi się go poprawiać ;p (patrz 20 fakt, jestem leniwa xD)




wtorek, 29 stycznia 2013

'Jestem w ciąży'


Dziś mijają 3 tygodnie, odkąd Danielle trafiła do szpitala. Po południu przyjeżdża po nią tata i wracają do domu. Kości się poprawnie zrosły. Jedynymi śladami po wypadku są szwy po operacji i wspomnienia. Wspomnienia, które mają tylko Dan i Nath. Nathan bardzo dbał o swoją ukochaną przez ten czas. Jego plan dnia wyglądał tak: szkoła, szpital, dom. Nie miał czasu dla znajomych. Cały oddał się Daniels. Wyjątkiem od tej reguły był jeden dzień, w którym The WANTED nagrywali cover na konkurs. Wyniki miały być już za tydzień.                                                                                         -Nathan... Nie denerwujesz się przed wynikami?  - zapytała Dan.                                      
-Nie, wcale. Teraz ty jesteś najważniejsza. - przytulił ją.                                                        
-Zespół też jest ważny. Wszyscy liczycie na karierę muzyczną. Ten kontrakt bardzo wam w tym pomoże.
-Wiemy, ale ja czuję, że go dostaniemy. Ten cover wyszedł nam na prawdę świetnie.                    
-Zgadzam się. Musicie wygrać. - obdarzyła chłopaka namiętnym pocałunkiem.                          
W tym momencie do sali wszedł tata Danielle. W ręku trzymał wypis ze szpitala.                    
-Cześć Nathan, Danielle. - podszedł i pocałował córkę w czoło. - Dobre wieści. Mam wypis!  
-Nareszcie! Mam już dosyć tego szpitala!                                                                                
-Domyślam się.                                                                                                                                                      Nathan wziął torbę z rzeczami Dan, a ojciec pomógł jej dojść do auta. Mimo, że wszystko było już w porządku martwił się o swoją córkę, co było oczywiste w tej sytuacji. Po kilkunastu minutach dotarli do domu. Danielle bardzo tęskniła za tym miejscem. A najbardziej za swoim pokojem. Tam była jej oaza spokoju.                                                                 -Tato. Ja pójdę z Nathem do swojego pokoju. Chcieliśmy pogadać.                                  
-Dobrze. Tylko, Nathan, uważaj na nią.                                                                                      
-Oczywiście, proszę pana. Tak zrobię.                                                                                
-Chciałam wam przypomnieć, że ze mną jest już wszystko okej.                            
Para skierowała się na górę, trzymając się za ręce. Pierwsza weszła Dan, a za nią jej chłopak. Usiedli na łóżku.             –To, o czym chciałaś porozmawiać? – zapytał.
– O niczym. – zaśmiała się. – Chciałam pobyć trochę z tobą sam na sam. Przez ostatnie tygodnie nie mieliśmy w ogóle intymności.          
– Tak, to prawda. W szpitalu zawsze ktoś był. Znajomi, nasi rodzice, twoje współlokatorki. – wybuchnęli śmiechem.        –Tak, chyba wpadłeś im w oko..                                  
–Żartujesz? One miały z 50 lat.                        
–Ciesz się. Masz powodzenie u starszych. – siadła okrakiem na chłopaku.                              
–Wolę mieć powodzenie u ciebie. – pocałował ją w usta.           Danielle odwzajemniła pocałunek. Chwilę potem jej dłonie powędrowały w okolice klatki piersiowej Nath’a.                       –Daniels… Nie możemy… - chłopak wiedział, do czego dziewczyna dąży.                                    
-Niby czemu?                                          
-Twój tata jest na dole.                          
–Nic nie usłyszy.                                
– Może, ale ja się trochę boję jak jest w domu.                        –Rozumiem, że może cię krępować obecność mojego taty na dole. W przyszłym tygodniu wyjeżdża na weekend, na Florydę to sobie odbijemy. - puściła mu oczko. -Wpadniesz do mnie?         -Pewnie i proszę, nie bądź na mnie zła.
–Dobrze, nie będę. Co powiesz na pizzę? - uśmiechnęła się.        -Ja stawiam!                                
Udali się do najlepszej pizzeri, gdzie miło spędzili czas.


W domu Max’a, w tym samym czasie


Chłopak siedział w salonie i oglądał telewizję. Nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Podniósł się z kanapy i skierował w stronę drzwi. Złapał za klamkę i otworzył je, a osoba, którą zobaczył była najmniej spodziewana w tym momencie.         –Cześć, Max. Mogę wejść? – Meg była cała zapłakana.                                                                
–Tak, możesz. Co się stało? – zapytał.                                                                                      
– Nie powinnam ci o tym mówić…                                                                                          
-O czym?                                                                                                                      
Wyjęła z torebki mały przedmiot. Był nim test ciążowy. Widniały na nim dwie kreski.                      
–Jestem w ciąży. Z Nathanem.                  
–Co?! Spaliście ze sobą?!                      
-Nie, to przez całowanie. – powiedziała z sarkazmem.          
–Ale… Kiedy?                                      
-Jak była ta impreza. Danielle pojechała do domu, a my z Nathanem do mnie. Nikogo nie było w domu, wiec skorzystaliśmy. Tylko… Chyba zabezpieczenie zawiodło.             –Nath wie?                  
-Jeszcze nie. Boję się mu powiedzieć. Jest teraz z Danielle.       -Tak, ale powinien wiedzieć, że zostanie ojcem.                       - Powinien, ale nie musi.                                                    
-To twoja decyzja, ale ja uważam, że powinnaś mu powiedzieć. Za kilka miesięcy twój brzuch będzie dosyć widoczny.     -Powiem mu. Dzięki za tę rozmowę. - pocałowała go w policzek. -Nie ma sprawy. Trzymaj się. - odprowadził dziewczynę do drzwi.                                              
-To cześć.                                                                                                                                  
-Pa!    
Wrócił do pokoju po telefon. Wykręcił numer i po kilku sygnałach zaczął rozmowę:                      
-Halo? Bella, możesz teraz wyjść na kawę? Tak? To za piętnaście minut w Sturbucks'ie. Dobra, do zobaczenia.           Narzucił szarą bluzę i szybkim krokiem opuścił dom. Wsiadł do samochodu i pojechał na miejsce umówionego spotkania. Dotarł jako pierwszy. Belli jeszcze nie było. Zaczekał przed wejściem. Na szczęście po kilku chwilach zobaczył dziewczynę. Wyglądała jak zwykle pięknie. Miała na sobie jeansowe rurki, luźny T-shirt i trampki. To był jej codzienny styl.                                                                  
–Cześć. – pocałował ją w policzek.                                                                                      
–Hej. Chciałeś o czymś pogadać?                                                                                  
-Tak. O Dan i Nathanie. Wejdziemy do środka?                                                                            
-Tak, pewnie. – Max przytrzymał drzwi, aby dziewczyna weszła pierwsza.
Zajęli stolik w rogu sali, a potem chłopak poszedł po dwie duże kawy Latte. Nie minęło kilka minut, a Max już szedł w kierunku Belli z zamówieniem. Siadł naprzeciwko niej i podał wysoką szklankę.
–Chciałeś gadać o Daniels i Nathanie. To co z nimi?                                                                      
-No dokładniej z Nathem. Będzie ojcem…
-Co?! Dani jest w ciąży?! – Bels się zdenerwowała.
–Właśnie, w tym tkwi problem, że nie. Nie jest.
– Uffff. Ja nie widzę problemu.                  
–Ja widzę. To Meg się spodziewa dziecka.
–Ta Meg?!                                            
-Tak, dokładnie ta.  
–Ale to nie możliwe. Oni… Oni spali ze sobą?
-Megan twierdzi, że tak. Po imprezie.        
–Rozmawiałeś z Nathanem?                    
-Nie. Myślisz, że powie mi prawdę?            
-No, raczej tak. W końcu jesteście przyjaciółmi. Okłamał cię kiedykolwiek?                                      
-Niby nie…  
-Więc w czym problem? To z nim powinieneś teraz gadać! Nie ze mną! Ja tu nie wielę mogę tak samo jak ty. W grę jeszcze wchodzi, że Meg kłamie…                                                                        
-Pokazała mi test. Pozytywny.                                                                                                
–Jest kilka opcji. Pierwsza: nie musi być w ciąży z Nathem. Druga: test mógł być przeterminowany i trzecia: wcale nie musiał być jej.                                                          
–Masz rację! Ale ze mnie debil! Nie wpadłem na to!                                                                    
-Nie musiałeś. Jesteś facetem. Wybaczam ci. To dziewczyny mają lepszy mózg do tych spraw.        
–Do ciąży? No raczej. My nie bywamy w niej często. – oboje zaczęli się śmiać.                                  
–A powinniście. Czasem nie możecie zrozumieć jak my, dziewczyny mamy ciężko. Musimy prać, gotować, sprzątać, zajmować się dziećmi, a wy sobie tylko mecze oglądacie.                                            
–Dlatego ja w przyszłości będę przykładnym ojcem i mężem.                                                      
–Serio? A zechce cię jakaś?                                                                                                      
-Mam nadzieję. Tak serio, to podoba mi się taka jedna…                                                        
-Tak?! Kto?! – Bella się bardzo ucieszyła, że Max wreszcie ulokował swoje uczucia, bo wcześniej ciężko było mu to zrobić, ale jednak poczuła takie delikatne ukłucie w sercu. Sama nie wiedziała, czemu.    
–Nie chcę zapeszać. Nie powiedziałem jej nawet.                                                      
–Powinieneś.                                                                                                                                
–A jak mnie odrzuci? Przyjaźnimy się, nie chcę i tego stracić.                                                                  
–No halo! Jesteś Max George! Każda wzdycha na twój widok, musiałaby być ślepa i głucha, żeby cię nie chcieć. – puściła mu oczko.                                                                                                            
–Ona nie wzdycha…                                                                                                                  
-Przestań biadolić jak stary zgred i ruszaj dupę do niej!                                                                  
-Jest tutaj.                                                                                                                                      
–Oooo, podejdź do niej! Gdzie siedzi? To ta ruda? – wskazała palcem na nastolatkę siedzącą nie daleko nich.                  –Nie, blondynka.                                                                                                                        
–Chyba jestem ślepa, bo nie widzę tu blondynki w naszym wieku. – zaśmiała się.                        
–Weź lusterko i ją zobaczysz. – uśmiechnął się delikatnie.                                                        
– Co?! Ja?                                                                                                                                  
-Tak, od jakiegoś czasu myślę o tobie prawie cały czas. Zastanawiam się, co robisz, jak się czujesz, w co się ubierzesz. Oczywiście, zrozumiem, jeśli ty nie czujesz tego samego.                                            
–Ale… Ja… - nie mogła nic powiedzieć, więc po prostu nachyliła się nad stolikiem i pocałowała chłopaka.
–Czyli… To ma znaczyć, że jesteśmy parą? – zapytał.                                                                  
–Ja bym to tak zinterpretowała.                                        
–A jeśli pocałuję cię drugi raz, to wtedy jesteśmy już na 100% parą?                                              
-Raczej, tak. – Max złożył słodki pocałunek na jej ustach.         –To już koniec. Nie ma flirtowania z innymi dziewczynami. – zaśmiała się.                                
–Wystarczysz mi ty.                        
Dopili kawę do końca i wyszli trzymając się za ręce. Ta rozmowa zaczęła się tak niepozornie, nikt nie podejrzewał, że właśnie tak się skończy. A już na pewno nie Bella.              




A więc jest kolejny rozdział... Z reguły nie dedykuję rozdziałów, ale ten chyba muszę. Wiec zadedykuję go... Gabryśce ;3 Za to, że mnie wspierałaś i pomagałaś. Chciałabym mieć taką osobę jak Ty blisko siebie... Nie będę się rozpisywać, więc po prostu: dziękuję ;*
Nie będę oryginalna i poproszę o komy jak zwykle ;D
To chyba na tyle, to do nexta! ;*                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                    

piątek, 25 stycznia 2013

Czasem trzeba zniszczyć zamek z piasku, żeby zbudować inny, lepszy


Dan i Nathan spędzili ze sobą kilka godzin. Rozmawiali, żartowali, śmiali się i co chwilę wymieniali czułymi gestami. Danielle mimo połamanych żeber czuła się cudownie. Ich związek potrzebował kryzysu. Teraz jest silniejszy niż kiedykolwiek. Nath spojrzał na zegarek znajdujący się nad drzwiami, które prowadziły na korytarz. Wskazywał już trzecią po południu.         -Daniels... Zostaniesz sama na kilka godzin? Ja bym pojechał do szkoły, powiedział nauczycielom, co się stało. Może bym zapytał o jakąś naukę indywidualną? Potem bym zajrzał do domu, przebrał się i muszę sobie jakoś załatwić nowy telefon. - powiedział Nath.                      
-Po co ci nowy telefon? Iphone 5 to już staroć? - zaśmiała się.       -Nie no, staroć to to nie jest, ale do użytku się nie nadaje. Rzuciłem nim o drzewo. Gdzieś leży w naszym lesie. - uśmiechnął się niepewnie.
-Dobra... Nie wnikam w szczegóły. - była nieco zszokowana. - Dobra, jedź, ale kup mi coś do czytania.
-Jak sobie pani życzy. - ukłonił się i musnął wargami jej czoło.     Szybkim krokiem opuścił salę, a potem szpital. Wsiadł do samochodu i  najpierw skierował się do szkoły. Przed wyjściem z budynku zauważył wychowawczynię klasy 1c, czyli tej, w której uczyli się Dan i Nath. Najwyraźniej szła już do domu.
-Przepraszam! - podbiegł do niej.                                                                                                    
-O, raczył się pan pojawić. Jednak trochę za późno. - odpowiedziała sarkastycznie.                          
-Tak, wiem. Przepraszam. Chciałem zapytać, w jakich sytuacjach jest możliwe nauczanie indywidualne.
-Chciałbyś z niego skorzystać? Chyba nie jest ci potrzebne.                                                                                           -Mnie nie, ale mojej dziewczynie Danielle, tak.                                                                                
-A co się jej takiego stało, że również się nie pojawiła na lekcjach? Czyżby była w ciąży? - zasugerowała kobieta.           -Nie, nic z tych rzeczy. - zaśmiał się. - Dan jest w szpitalu. Miała dzisiaj rano wypadek.                
-O mój Boże! Żyje?! - nauczycielka miała czasem dziwne pomysły.                                                      
Po co Nathan miałby prosić o nauczanie indywidualne, gdyby jego dziewczyna nie żyła?              
-Tak, żyje... - odpowiedział przeciągle z dziwnym wyrazem twarzy. - Ma złamane 4 żebra i musi leżeć w szpitalu, a w tym czasie mogą jej się narobić zaległości.                                                    
-Tak, oczywiście. Ustalę to z resztą nauczycieli. - w oddali zabrzmiał szkolny dzwonek.                    
-Dobrze, dziękuję.                                                                                                                  
Z budynku zaczęli wychodzić pierwsi uczniowie. Wśród nich była ona. Meg. To z nią Nathan się całował na imprezie u Jay'a. Widział jak mówi coś do swoich koleżanek, a potem zmierza w jego kierunku.        
-Tylko jej tu brakowało. - powiedział cicho.
Zbliżała się do niego pewnym krokiem.              
-Cześć, kochanie! - rzuciła mu się na szyję.        
-Meg, co ty robisz?! - zapytał odsuwając ją od siebie.               -Przytulam mojego chłopaka.
-Kogo?! Chyba coś ci się pomyliło.              
-Nie, to chyba ty całowałeś mnie na imprezie w piątek.  - powiedziała ironicznie.                      
-Byłem pijany. Żałuję. Czy możemy o tym zapomnieć? - zaproponował.                                        
-O nie, nie, mój drogi. Nie możemy. Będziesz ze mną albo z nikim!                                                      
-O czym ty gadasz?!                                                                                                                  
-Dobrze przemyśl swoją decyzję, bo w ciągu kilku dni cała szkoła może się dowiedzieć, że oczekujemy potomstwa.         -Nie oczekujemy.                                                                                                                        
-Jesteś tego pewien?                                                                                                                        
-Jestem pewien, że ja nie będę w niedalekiej przyszłości ojcem. Nie wiem jak z tobą.                            
-Dobrze ci radzę, przemyśl swoją decyzję.                                                                                        
-Już to zrobiłem. Jeśli rozsiejesz jakąś głupią plotkę, to ja powiem wszystkim, że się puszczasz i po narodzinach dziecka - tu zrobił cudzysłów w powietrzu - zrobisz testy DNA. Nikt ci nie uwierzy. Musisz teraz szybko zajść w ciążę i jeszcze tak, żebym ja był ojcem. Powodzenia.            
Odwrócił się na pięcie i wsiadł do samochodu, zostawiając zszokowaną Meg na parkingu. Teraz pojechał do domu. Po kilku minutach był na miejscu. Wszedł przez drzwi frontowe. Jego mama chodziła nerwowo po salonie.                           -Cześć, mamo... - powiedział niepewnie.                                                                                      
-Dziecko, gdzieś ty był?! - matka była uradowana.                                                                      
-Danielle miała wypadek. Byłem z nią.                                                                                        
-Nic jej nie jest? Nie mogłeś zadzwonić? Poinformować mnie?                                                  
-Ma złamane 4 żebra. Nie mogłem, bo zgubiłem telefon. - wolał okłamać mamę.                                
-Nathan... To twój trzeci telefon w tym miesiącu, a mamy dopiero piętnasty marca.                      
-Wiem mamo. Kupię sobie komórkę z własnych pieniędzy.                                                                    
-Nie musisz. Weź moją kartę i kup sobie jakiś telefon, tylko proszę Cię nie szalej. - jego mama miała sporo pieniędzy, gdyż była szanowaną szefową w sporej firmie.                                                    
-Dzięki, mamo, ale na prawdę nie trzeba.                                                                                  
-Bierz.                                                                                                                                          
-Dziękuję. - pocałował mamę w policzek. - Teraz idę wziąć szybki prysznic i lecę do Dan.        
-Miłość.... Leć! - zaśmiała się  mama. - Ucałuj ją ode mnie i życz szybkiego powrotu, ale na pewno zajrzę do niej osobiście tylko niestety, dzisiaj nie mogę.                                                                  
-Dobrze.                                                                                                                                  
Pobiegł schodami na górę, zabrał pierwsze lepsze spodnie i T-shirt, a następnie poszedł wziąć prysznic. Po dwudziestu minutach był już gotowy do wyjścia. Wyszedł z domu, zabierając kartę mamy. Wsiadł do samochodu i pojechał do galerii handlowej. Pierwszym jego celem był sklep, w którym mógł kupić telefon. Wybrał nie najgorszy model. Samsuga Galaxy S3. Kolejnym celem było Tesco. Chciał kupić coś do jedzenia Dan i gazety, o które prosiła. Stanął przy dziale z prasą i wziął kilkanaście gazet, które dla niego były głupawe, ale wiedział, że dziewczyny lubią czytać takie rzeczy. Teraz musiał iść na dział z owocami. Gdy odwrócił głowę zobaczył Jay'a, który jest już cały czerwony od powstrzymywania śmiechu.
-No co? - zapytał Nath.                  
-Skończyły ci się gazety w domu? - wreszcie wybuchnął śmiechem.                -To nie dla mnie, tylko dla Dan.      
-Pogodziliście się?! To super! - po męsku przytulił kumpla. - Tylko dalej nie rozumiem, czemu kupujesz jej gazety. Chcesz się wkupić w jej łaski?          -Danielle miała wypadek dzisiaj rano.
-O czym ty mówisz?!            
-Leży w szpitalu, ma złamane 4 żebra. Jest po operacji.  
-Jaki wypadek? Co się stało?                      
-Wjechała samochodem w drzewo.                    
-Jak się czuje?                                                    
-Już lepiej. O wiele, dzięki.                            
-Może to nie jest odpowiedni moment, żeby ci o tym mówić, ale zostało mało czasu. Siva i Max znaleźli jakiś konkurs, w którym nagrodą jest kontrakt. Musimy tylko nagrać jakiś cover do końca tygodnia. Byłbyś w stanie?  
-Pewnie, nagrywanie nie zajmuje nam dużo czasu. Tylko mam nowy telefon i wziąłem jakąś starą kartę SIM. Puszczę ci sygnał. - telefon Jay'a zadzwonił. - To mój nowy numer.                            
-Spoko, dzięki.                                                                                                                            
-Nie ma za co. Ja lecę po owoce dla niej.                                                                                        
-Pójdę z tobą. Ej, a mogę powiedzieć reszcie, co z Dan?                                                          
-Zapomniałem o reszcie. Tak się zająłem Daniels, że zupełnie zapomniałem! Powiedz im.                          
-Dobra.                                                                                                                                  
Wzięli trochę jabłek, bananów, pomarańczy i innych owoców. Potem poszli po słodycze, które każdy wiedział, że dziewczyna uwielbia. Na koniec woda mineralna i można iść do kasy. Nathan zapłacił ponad 100 funtów, ale w tym momencie mógł wydać na nią wszystkie pieniądze świata, żeby tylko była szczęśliwa. Przed wejściem do galerii pożegnał się z Jay'em, a następnie pobiegł do samochodu, żeby jak najszybciej dotrzeć do szpitala.  



Po pół godzinie, w szpitalu



-Cześć, kochanie. - powiedział Nath obładowany siatkami.        -Prosiłam o coś do czytania, a nie cały hipermarket. - zaśmiała się.                                            
-Dla ciebie wszystko. - pocałował ją. - Masz pozdrowienia i życzenia szybkiego powrotu do zdrowia od mojej mamy.       -Podziękuj jej ode mnie. - uśmiechnęła się lekko.                
-Sama to zrobisz. Powiedziała, że cię odwiedzi.
-To miło z jej strony.                      
-Rozmawiałem o nauczaniu indywidualnym dla ciebie. Wychowawczyni powiedziała, że porozmawia z resztą nauczycieli.   -Kochany jesteś, dziękuję. - pocałowali się po raz kolejny.
Nathan został z Dan do wieczora. Jedynym problemem było to, że Nath nie mógł przestać myśleć o jednej rzeczy, która może diametralnie zmienić jego życie...



Przepraszam za beznadziejny rozdział i beznadziejny dobór zdjęć i gifów. Wszystko szło mi dzisiaj bardzo opornie. Postaram się poprawić następnym razem :)
Jak zwykle czekam na komentarze. Najlepiej ze słowami jakiejś krytyki, bo tego oczekuję.



środa, 23 stycznia 2013

O krok od śmierci

Dan obudziła się ok. 6 rano. Po jej prawej stronie spała Bels, trzymając Danielle za opatrzoną rękę, a po lewej Lily. Pilnowały przyjaciółki do 4 nad ranem. Wtedy dopiero usnęły. Bały się, że jeśli zrobią to wcześniej to Daniels zrobi sobie krzywdę. Tego by sobie nie wybaczyły. Dziewczyna podniosła się delikatnie z łóżka. Podeszła do okna i zaczęła rozmyślać. Nieobecnym wzrokiem patrzyła w dal.  Jej przyjaciółki też się obudziły, kiedy wstawała, ale one siedziały cicho i tylko ją obserwowały. Dan podniosła delikatnie dłoń i przyłożyła do chłodnej szyby. Krople deszczu tworzyły na niej różne kształty. Po jej policzku zaczęły spływać łzy. Dziewczyny szybko wstały i podeszły ją przytulić. Nastolatka nie wytrzymała. Wybuchła płaczem. Bardziej to przypominało lament małego dziecka. Stały przytulone i czekały aż dziewczyna się uspokoi. Nastąpiło to po kilku minutach.          
-Dziękuję... - powiedziała cicho i wyszła do łazienki.  
Stanęła nad umywalką i spojrzała w lustro. Miała już zapuchniętą twarz. Dzisiaj poniedziałek. Musi iść do szkoły. Musi się trzymać przez te kilka godzin. Musi. Umyła się i wróciła do pokoju po ubrania. Wzięła obcisłe spodnie i rozciągniętą szarą bluzę. Wróciła z powrotem do łazienki i związała włosy w wysokiego kucyka. Na jej twarzy malował się smutek. Do swojej sportowej torby spakowała książki i zeszyty.        
-Możemy się spotkać w szkole? Chciałam gdzieś jeszcze pojechać... - zapytała.                                    
-Tak, chyba tak... - przyjaciółki odpowiedziały nie pewnie.                                                                      
-To wy się wyszykujcie i spotkamy się w klasie.                                                                              
-Dobra.      
Danielle szybko wyszła z pokoju. Zbiegła po schodach i wsiadła do samochodu. Torbę rzuciła na siedzenie. Włożyła kluczy do stacyjki i przekręciła go. Silnik cicho zawarczał, nacisnęła pedał gazu, a przyjaciółki usłyszały tylko pisk opon i znikający samochód za zakrętem.                        
-Myślisz, że nic sobie nie zrobi? - zapytała Lil.                                                                            
-Mam nadzieję, że nie... - Bels wzięła swoje rzeczy i wyszła do łazienki.      



W domku na drzewie.


Nath spojrzał na zegarek, była już 6.20. Lekcje się zaczynały o 8, więc musiał już wracać. Nie chciał opuszczać lekcji, a tym bardziej, że chodził do jednej klasy z Danielle. Liczył na to, że jeszcze się jakoś zejdą. Zszedł  cicho po drabince i się skierował do samochodu. Wsiadł, trzasnął drzwiami i wsadził kluczyk do stacyjki. Oparł na chwilę głowę o kierownicę. Trwało to kilka sekund. Wziął głęboki wdech i przekręcił klucz. Docisnął pedał gazu i po chwili jechał w kierunku swojego miasta.




W samochodzie Dan




W radiu była włożona płyta Nathan'a. Ostatnio słuchali piosenki, którą nagrał dla niej. Była piękna. Kiedyś dziewczyna myślała, że jest napisana prosto z serca. Teraz nie była tego pewna. Oderwała na chwilę wzrok od jezdni, aby wyjąć płytę. Spojrzała na nią po raz ostatni i wyrzuciła przez okno. Wtedy to się stało. Dziewczyna straciła panowanie nad kierownicą. Próbowała opanować sytuację, ale ostatnie, co pamiętała to uderzenie w drzewo i samochód Nathan'a w oddali.








Perspektywa Nathana w tym samym czasie



-Co tu robi Dan? - zobaczył nadjeżdżający samochód swojej dziewczyny w oddali.                          
Po chwili ujrzał płytę, która wypada przez okno i moment, w którym Dan wjeżdża na drzewo.  Wszystko trwało kilka sekund. Nath zjechał na pobocze i pobiegł w stronę miejsca wypadku. W powietrzu unosił się zapach benzyny. Cały przód auta był zmasakrowany.  Złapał za klamkę drzwi i szybko je otworzył. W tym momencie liczyła się każda chwila. Wziął Daniels na ręce i odbiegł z nią jak najdalej samochodu, na wszelki wypadek. Dziewczyna była nie przytomna, a po jej czole płynęła stróżka krwi. Nathan jako, że nie miał telefonu zaczął nerwowo przeszukiwać jej kieszenie. Na próżno. Danielle też go nie wzięła. Na szczęście przejeżdżał tamtędy jakiś jeep. Nastolatek zatrzymał kierowcę i poprosił, aby zadzwonił na pogotowie i straż pożarną. Mężczyzna pośpiesznie wykonał polecenie. W tym momencie liczyła się każda minuta.      
-Dan! Nie rób mi tego! - krzyczał i płakał jednocześnie.                                                        
Następne 10 minut jego życia dłużyło mu się w nieskończoność. Tyle zajęło karetce dojechanie na miejsce. Chłopak siedział koło Dan na wilgotnej trawie od porannego deszczu. Przykrył ją swoją bluzą. Teraz jedyne, co mu zostało to czekać. Wreszcie ratownicy dotarli na miejsce. Sprawdzili jej stan i szybko zabrali do szpitala.  
-Co jej jest? Wyjdzie z tego? - pytał Nath.                                                                                            
-Nie wiemy, musimy przeprowadzić serię badań. - uciął ratownik medyczny.                            
Nathan wsiadł do swojego samochodu i pojechał za nimi. Po kilkunastu minutach byli w szpitalu. Lekarze wybiegli ze szpitala do pacjentki. Nastolatek wyskoczył z pojazdu i pobiegł do nich. Najpierw zabrali Dan na salę, aby zrobić badania. Chłopak  siedział na korytarzu z twarzą skrytą w dłoniach. To się nie może tak skończyć. Nagle z pokoju wybiegła pielęgniarka.                                                                            
-Przygotować salę operacyjną numer 4! - krzyknęła prawdopodobnie do swoich podwładnych.
Nathan gwałtownie wstał. Prawie przewrócił krzesło.                                                                    
-Co się dzieje?! - zapytał.                                                                                                          
-Przepraszam, teraz nie mogę rozmawiać. Musimy przeprowadzić operację. - odpowiedziała sucho
-Czy nikt do jasnej cholery nie może mi powiedzieć, co się dzieje?! - zaczął krzyczeć.                            
-Spokojnie, proszę poczekać. Kiedy operacja się zakończy poinformujemy pana.
Zobaczył tylko jak wywożą nieprzytomną Dan do sali na końcu korytarza. Na blok operacyjny. Co jej jest? Czy może umrzeć? Nie, nie może. Nie może tego zrobić Nathanowi.



Na szkolnym korytarzu

Właśnie Bell'a i Lily skończyły opowiadać, co się dzieje z Danielle i w jakim jest stanie psychicznym.
-Ej, już nie długo się lekcje zaczną. Co z nią? - zapytała Lil.                                                                      
-Nie wiem, zadzwoń. - zaproponowała Bels.                                                                                                                  -Zostawiła telefon w domu... Boże, mam nadzieję, że nic sobie nie zrobiła.                                      
-Na pewno nic jej nie jest. Pewnie postanowiła sobie zrobić wolne po prostu. - uśmiechnęła się lekko Bell'a.



Pod salą operacyjną,  w szpitalu


Po około godzinie z sali wyszedł lekarz. Chłopak gwałtownie wstał.                                                            
-Pan z rodziny? - zapytał chirurg.                                                                                              
-Nie... Jestem jej chłopakiem. Niestety nikt inny nie może tu być. Matka opuściła Danielle i jej ojca dawno temu, a ojciec wyjechał dzisiaj rano na jakąś konferencję do Australii. - zanim się jeszcze pokłócili Danielle mu o tym mówiła i zapraszała go do siebie.                                                      
-Cóż... Stan pacjentki jest teraz stabilny. Musieliśmy szybko reagować, ponieważ miała 4 żebra złamane i istniała szansa uszkodzenia narządów wewnętrznych.                                                                    
-O mój Boże... - wyjąkał z siebie Nathan.                                                                                                                      -Spokojnie, już jest wszystko dobrze. Jej życiu ani zdrowiu nie zagraża już żadne niebezpieczeństwo.
-Dobrze, dziękuję. - uścisnął mocno dłoń lekarza.                                                                        
-Chcesz do niej iść?                                                                                                                      
-A mogę? - jego twarz wyraźnie rozpromieniała.                                                                            
-Oczywiście. Sala 211. Za jakąś... - spojrzał na zegarek. - Godzinę powinna się wybudzić z narkozy.
-Jeszcze raz dziękuję, do widzenia. - uśmiechnął się i odszedł w kierunki sali Dan.                                                    Nacisnął delikatnie klamkę i wszedł do pomieszczenia pełnego urządzeń i kroplówek. W rogu pokoju było łóżko Daniels. Leżała bez sił. W pokoju były jeszcze 2 kobiety. Zdecydowanie starsze od dziewczyny.
-Dzień dobry. - przywitał się kulturalnie Nath i podszedł do łóżka swojej ukochanej.    
Jej ciało leżało bezwładnie na łóżku. Była tak blada jak nigdy. Głęboko wierzył, że to wszystko jego wina. Stanął koło niej i złapał ją za kruchą dłoń. Nachylił się i pocałował bandaż. Od samego początku, kiedy zobaczył wypadek zastanawiało go, czemu ma ten bandaż, ale nie było czasu na rozmyślania. Ta godzina minęła już nieco szybciej niż poprzednia, bo był z nią. Z Danielle. Nie przeszkadzało mi też, że współlokatorki Dan się na nich patrzą. Czuł ich przeszywający wzrok na sobie, ale nie zwracał na to uwagi. Spojrzał na twarz Daniels i zauważył,  że się już wybudza. Czy powinien iść po lekarza? Chyba tak.  
-Nathan...  - powiedziała cicho.                                               -Czekaj, ja pójdę po lekarza. Zobaczy, czy wszystko dobrze. - oznajmił i wybiegł.                              
Po chwili wrócił z doktorem u swego boku.                                                                                
-Dzień dobry, jak się pani spało? - zapytał ze śmiechem przeglądając kartę pacjentki.                                
-Chyba dobrze... - odpowiedziała nie pewnie.                                                                              
-Pani chłopak bardzo się o panią martwił. To skarb. - powiedział.                                          
Danielle nie wiedziała, co powiedzieć, więc tylko się uśmiechnęła.                                              
-Tak... Puls normalny, ciśnienie też. Wszystko się unormowało, a teraz musi pani leżeć, ponieważ miała pani żebra złamane i teraz się muszą zrosnąć. Wpadnę za parę godzin jeszcze raz zobaczyć wyniki. - uśmiechnął się.                       -Dobrze, dziękuję. - odpowiedziała i odprowadziła wzrokiem lekarza do drzwi.      
-Nathan... Czemu tu jesteś? Powinieneś być w szkole. - powiedziała.                            
-Jak mogę być w szkole, kiedy ty jesteś w szpitalu?! - zapytał.                                          
-Normalnie. Idź do tej laski, co się z nią... - przerwała w pół zdania.                                            
-Całowałeś. - dokończył za nią. - Tak wiem, żałuję i zrobię wszystko, co tylko chcesz, abyś mi wybaczyła.
-Wybaczę... Ale pod jednym warunkiem.      
-Co tylko chcesz! Zrobię wszystko!            
-Nie rób mi więcej takich rzeczy. - uśmiechnęła się lekko.         -Nigdy więcej. Zostanę z tobą do samego końca. - powiedział i pocałował ją.









Macie taką tam Nanielle na koniec ;D Kto się cieszy, że się pogodzili? Nie pytam, komu się podobał rozdział, bo to oczywiste, że nikomu! xD Jak zwykle proszę o komy, wiecie czemu ;) Zasady ileś komów=next na razie nie wprowadzam, bo to dla mnie czysta komercja (bez obrazy dla ludzi, którzy wprowadzili tą zasadę). W każdym razie dziękuję, że wpadliście do mnie i przeczytaliście moje bazgroły ;*