wtorek, 19 lutego 2013

To koniec...

Przez chwilę zastanawiała się, czy to zrobić. Cały świat jej się walił. Nie wiedziała już, komu wierzyć. Jedno cięcie i po sprawie. Przyłożyła zimny metal do miejsca, w którym najbardziej było jej widać żyły i delikatnie przesunęła. Krew zaczęła kapać na białe płytki łazienki. Świat zrobił się nagle taki zamglony. Po chwili leżała już na podłodze nieprzytomna. Po kilkunastu minutach do łazienki wbiegł zaniepokojony tak długą nieobecnością córki tata. Kiedy zobaczył ją w takim stanie, zamarł. Wybiegł z łazienki i pobiegł po telefon. Nie mógł wyjaśnić, co się stało. Był cały roztrzęsiony. Ostatecznie ratownicy przyjęli zgłoszenie. Minuty czekania na przyjazd pogotowia dłużyły się w nieskończoność. Każda sekunda była jak trzy godziny. Najgorsze uczucie to takie, kiedy ojciec patrzy na swoje dziecko i nic nie może zrobić. Jedynie czekać na lekarzy. Zobaczył, że przecięła sobie żyły. Czemu? Co ją do tego skłoniło? Czy popełnił jakiś błąd w wychowaniu swojej ukochanej córeczki. Jeżeli coś jej się stanie, on tego nie przeżyje. Żona go opuściła. Dla kogo miałby żyć? Siedział na zimnej podłodze obok Dan. Próbował zatamować krwotok i obudzić ją. Nic z tych rzeczy. W końcu do pomieszczenia wbiegli ratownicy. Teraz już wszystko działo się szybko. Każda sekunda była ważna.
-Zabieramy ją do szpitala przy Black Street! - krzyknął jeden z lekarzy.
Ojciec szybko się ubrał i ruszył swoim samochodem za nimi. Pierwszy raz tak przeżyłam karetkę jadącą na sygnale. Pierwszy raz tak bardzo bał się o kogoś. W jego oczach były łzy. Starał się nie dopuszczać do siebie najgorszej myśli. A co jednak stanie się to, czego tak bardzo nie chce? Dotarł pod szpital. Wbiegł przez duże drzwi tuż za Dan. Wciąż była nieprzytomna. Nie było z nią żadnego kontaktu. Już tak długo. To trwa już pół godziny lub dłużej. Czemu ona się nie budzi?!
-Zabieramy ją na blok! Próba samobójcza! - lekarze biegali nerwowo. - Musi pan tu zaczekać. Poinformujemy pana.
Zrezygnowany usiadł na krześle w poczekalni. Ukrył twarz w dłoniach, aby po chwili wybuchnąć żałosnym płaczem. Po dłuższym momencie uspokoił się. Siedział i czekał na wiadomość. Dobrą wiadomość, że jego córka żyje. Operacja się udała, że Dan za chwile się obudzi. Już teraz wszystko będzie dobrze.
-Pan jest ojcem pani Danielle? - lekarz nie był radosny.
-Tak. Już wszystko dobrze, prawda?
-Przykro mi.
-Czemu panu przykro? Przecież wszystko jest dobrze!
-Niestety. Pana córka zmarła w wyniku nagłego wylewu, którego prawdopodobnie doznała upadając i uderzając się w głowę.
-Nie! To nie może być prawda!
-Bardzo mi przykro. - lekarz odszedł.
Teraz to pewne. Nie ma dla kogo żyć. Dlaczego ona?! Dlaczego nie on?! Ona miała przed sobą całe życie! Powolnym krokiem wyszedł ze szpitala, aby udać się do domu. Wsiadł do samochodu i ruszył. Ledwo widział drogę. Cały czas płakał, chociaż to nie odzwierciedlało jego wewnętrznego bólu. W końcu dotarł do domu. Poszedł do pokoju Danielle i zaczął go przeszukiwać. Czy jest coś co przeoczył? Nic takiego nie znalazł. Pokój jak każdej nastolatki.
Od tego dnia spędzał tam prawie całą dobę. Wychodził tylko, aby załatwić sprawy związane z pogrzebem. Z radosnego człowieka zamienił się w jego wrak. Nic go już nie cieszyło. Szkoła została poinformowana o nagłej i jakże tragicznej śmierci Danielle. Wszyscy to bardzo źle przyjęli. Najgorzej chyba Nathan i Bella. Reszta przyjaciół również, cała dziewiątka przestała chodzić do szkoły. Nath przestał się odzywać do kogokolwiek. Uderzyło go to. Bardzo. Czuł się winny. Siedział całymi dniami w pokoju i patrzył w okno. Wyglądał jak zwykle. Tyle, że był bez duszy. Bez serca. Jego serce zabrała Danielle. Na tamten świat. Któregoś dnia się spotkają. Tam im będzie lepiej.
To już dzisiaj. Dzień pogrzebu. Do kościoła przyjechało ok. 100 osób. Głównie to przyjaciele. Wszyscy ubrani na czarno. Danielle nie lubiła tego koloru. Nosiła go tylko wtedy, kiedy musiała.  Z rodziny był tylko jej tata i babcia oraz rodzina Nathan'a, która była bardzo z nią związana mentalnie. Mama Nath'a wierzyła, że to właśnie Dan zostanie jej synową. Wszyscy \uważali, że zostaną kiedyś małżeństwem. Mylili się. Dan już nie wyjdzie za nikogo za mąż. Nigdy już się nie uśmiechnie. Nigdy nikogo nie pocieszy.
Mowę pożegnalną wygłosił jej tata i Bella:
-Była moją najlepszą przyjaciółką. - szlochała. - Ja jej niestety nie oddawałam tego, co ona mi dawała. Udzieliła mi tulu dobrych rad. Tyle razy pocieszała. Prawiła morały. Jestem jej za to wdzięczna. Wszystkie jej porady, które od niej usłyszałam wcielę w życie. Wszystkie. Przepraszam... Nie mogę....  
Wybiegła z kościoła płacząc. To był dla niej zbyt mocny cios. Dla wszystkich. Trumna została wyniesiona i zawieziona na cmentarz na obrzeżach miasta. Tam już nikt się nie powstrzymywał wszyscy płakali rzewnymi łzami. Kiedy drewniana skrzynia była zasypywana ziemią Nathan miał ochotę podbiec tam i ją wyciągnąć. Obudzić. Przywrócić jej życie. Chociażby oddać swoje. Zrobiłby to bez wahania. To już koniec. Ziemia wyrównana. Kwiaty ułożone. Wszyscy się rozeszli. Został tylko on. Nathan. Czuł, że Danielle jest gdzieś blisko. Koło niego. Czuł jej miłość


_________________________________________________________________________
Tak, wiem. Krótki. To było moje pożegnanie z Wami. Opowiadanie miało być dłuższe, ale nie widziałam zainteresowania nim. Tak, więc bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i wszelkie inne oznaki Waszego zainteresowania.

3 komentarze:

  1. KURWA MAC .__.
    Nie koncz . !
    Kocham to opoo ;* .
    WHY ? !
    A tak wgl , to focham sie na Ciebie , ze mi ja zabilas i na Siebie , bo ja Ci tu podsunelam na GG ;c
    JESTE HEJTERE xD

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest piekne opowiadanie! Dlaczego usmiercilas Dan? Ja rycze teraz, alez smutasem poleciala, tylko dlaczego. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. :'( Piękne, cudowne opowiadanie. Płaczę, łzy same cisną mi się do oczu. Szkoda, że to koniec tego opo, taki tragiczny koniec :( Wenyyy i pamiętaj, masz NIEZIEMSKI talencior !

    OdpowiedzUsuń