środa, 23 stycznia 2013

O krok od śmierci

Dan obudziła się ok. 6 rano. Po jej prawej stronie spała Bels, trzymając Danielle za opatrzoną rękę, a po lewej Lily. Pilnowały przyjaciółki do 4 nad ranem. Wtedy dopiero usnęły. Bały się, że jeśli zrobią to wcześniej to Daniels zrobi sobie krzywdę. Tego by sobie nie wybaczyły. Dziewczyna podniosła się delikatnie z łóżka. Podeszła do okna i zaczęła rozmyślać. Nieobecnym wzrokiem patrzyła w dal.  Jej przyjaciółki też się obudziły, kiedy wstawała, ale one siedziały cicho i tylko ją obserwowały. Dan podniosła delikatnie dłoń i przyłożyła do chłodnej szyby. Krople deszczu tworzyły na niej różne kształty. Po jej policzku zaczęły spływać łzy. Dziewczyny szybko wstały i podeszły ją przytulić. Nastolatka nie wytrzymała. Wybuchła płaczem. Bardziej to przypominało lament małego dziecka. Stały przytulone i czekały aż dziewczyna się uspokoi. Nastąpiło to po kilku minutach.          
-Dziękuję... - powiedziała cicho i wyszła do łazienki.  
Stanęła nad umywalką i spojrzała w lustro. Miała już zapuchniętą twarz. Dzisiaj poniedziałek. Musi iść do szkoły. Musi się trzymać przez te kilka godzin. Musi. Umyła się i wróciła do pokoju po ubrania. Wzięła obcisłe spodnie i rozciągniętą szarą bluzę. Wróciła z powrotem do łazienki i związała włosy w wysokiego kucyka. Na jej twarzy malował się smutek. Do swojej sportowej torby spakowała książki i zeszyty.        
-Możemy się spotkać w szkole? Chciałam gdzieś jeszcze pojechać... - zapytała.                                    
-Tak, chyba tak... - przyjaciółki odpowiedziały nie pewnie.                                                                      
-To wy się wyszykujcie i spotkamy się w klasie.                                                                              
-Dobra.      
Danielle szybko wyszła z pokoju. Zbiegła po schodach i wsiadła do samochodu. Torbę rzuciła na siedzenie. Włożyła kluczy do stacyjki i przekręciła go. Silnik cicho zawarczał, nacisnęła pedał gazu, a przyjaciółki usłyszały tylko pisk opon i znikający samochód za zakrętem.                        
-Myślisz, że nic sobie nie zrobi? - zapytała Lil.                                                                            
-Mam nadzieję, że nie... - Bels wzięła swoje rzeczy i wyszła do łazienki.      



W domku na drzewie.


Nath spojrzał na zegarek, była już 6.20. Lekcje się zaczynały o 8, więc musiał już wracać. Nie chciał opuszczać lekcji, a tym bardziej, że chodził do jednej klasy z Danielle. Liczył na to, że jeszcze się jakoś zejdą. Zszedł  cicho po drabince i się skierował do samochodu. Wsiadł, trzasnął drzwiami i wsadził kluczyk do stacyjki. Oparł na chwilę głowę o kierownicę. Trwało to kilka sekund. Wziął głęboki wdech i przekręcił klucz. Docisnął pedał gazu i po chwili jechał w kierunku swojego miasta.




W samochodzie Dan




W radiu była włożona płyta Nathan'a. Ostatnio słuchali piosenki, którą nagrał dla niej. Była piękna. Kiedyś dziewczyna myślała, że jest napisana prosto z serca. Teraz nie była tego pewna. Oderwała na chwilę wzrok od jezdni, aby wyjąć płytę. Spojrzała na nią po raz ostatni i wyrzuciła przez okno. Wtedy to się stało. Dziewczyna straciła panowanie nad kierownicą. Próbowała opanować sytuację, ale ostatnie, co pamiętała to uderzenie w drzewo i samochód Nathan'a w oddali.








Perspektywa Nathana w tym samym czasie



-Co tu robi Dan? - zobaczył nadjeżdżający samochód swojej dziewczyny w oddali.                          
Po chwili ujrzał płytę, która wypada przez okno i moment, w którym Dan wjeżdża na drzewo.  Wszystko trwało kilka sekund. Nath zjechał na pobocze i pobiegł w stronę miejsca wypadku. W powietrzu unosił się zapach benzyny. Cały przód auta był zmasakrowany.  Złapał za klamkę drzwi i szybko je otworzył. W tym momencie liczyła się każda chwila. Wziął Daniels na ręce i odbiegł z nią jak najdalej samochodu, na wszelki wypadek. Dziewczyna była nie przytomna, a po jej czole płynęła stróżka krwi. Nathan jako, że nie miał telefonu zaczął nerwowo przeszukiwać jej kieszenie. Na próżno. Danielle też go nie wzięła. Na szczęście przejeżdżał tamtędy jakiś jeep. Nastolatek zatrzymał kierowcę i poprosił, aby zadzwonił na pogotowie i straż pożarną. Mężczyzna pośpiesznie wykonał polecenie. W tym momencie liczyła się każda minuta.      
-Dan! Nie rób mi tego! - krzyczał i płakał jednocześnie.                                                        
Następne 10 minut jego życia dłużyło mu się w nieskończoność. Tyle zajęło karetce dojechanie na miejsce. Chłopak siedział koło Dan na wilgotnej trawie od porannego deszczu. Przykrył ją swoją bluzą. Teraz jedyne, co mu zostało to czekać. Wreszcie ratownicy dotarli na miejsce. Sprawdzili jej stan i szybko zabrali do szpitala.  
-Co jej jest? Wyjdzie z tego? - pytał Nath.                                                                                            
-Nie wiemy, musimy przeprowadzić serię badań. - uciął ratownik medyczny.                            
Nathan wsiadł do swojego samochodu i pojechał za nimi. Po kilkunastu minutach byli w szpitalu. Lekarze wybiegli ze szpitala do pacjentki. Nastolatek wyskoczył z pojazdu i pobiegł do nich. Najpierw zabrali Dan na salę, aby zrobić badania. Chłopak  siedział na korytarzu z twarzą skrytą w dłoniach. To się nie może tak skończyć. Nagle z pokoju wybiegła pielęgniarka.                                                                            
-Przygotować salę operacyjną numer 4! - krzyknęła prawdopodobnie do swoich podwładnych.
Nathan gwałtownie wstał. Prawie przewrócił krzesło.                                                                    
-Co się dzieje?! - zapytał.                                                                                                          
-Przepraszam, teraz nie mogę rozmawiać. Musimy przeprowadzić operację. - odpowiedziała sucho
-Czy nikt do jasnej cholery nie może mi powiedzieć, co się dzieje?! - zaczął krzyczeć.                            
-Spokojnie, proszę poczekać. Kiedy operacja się zakończy poinformujemy pana.
Zobaczył tylko jak wywożą nieprzytomną Dan do sali na końcu korytarza. Na blok operacyjny. Co jej jest? Czy może umrzeć? Nie, nie może. Nie może tego zrobić Nathanowi.



Na szkolnym korytarzu

Właśnie Bell'a i Lily skończyły opowiadać, co się dzieje z Danielle i w jakim jest stanie psychicznym.
-Ej, już nie długo się lekcje zaczną. Co z nią? - zapytała Lil.                                                                      
-Nie wiem, zadzwoń. - zaproponowała Bels.                                                                                                                  -Zostawiła telefon w domu... Boże, mam nadzieję, że nic sobie nie zrobiła.                                      
-Na pewno nic jej nie jest. Pewnie postanowiła sobie zrobić wolne po prostu. - uśmiechnęła się lekko Bell'a.



Pod salą operacyjną,  w szpitalu


Po około godzinie z sali wyszedł lekarz. Chłopak gwałtownie wstał.                                                            
-Pan z rodziny? - zapytał chirurg.                                                                                              
-Nie... Jestem jej chłopakiem. Niestety nikt inny nie może tu być. Matka opuściła Danielle i jej ojca dawno temu, a ojciec wyjechał dzisiaj rano na jakąś konferencję do Australii. - zanim się jeszcze pokłócili Danielle mu o tym mówiła i zapraszała go do siebie.                                                      
-Cóż... Stan pacjentki jest teraz stabilny. Musieliśmy szybko reagować, ponieważ miała 4 żebra złamane i istniała szansa uszkodzenia narządów wewnętrznych.                                                                    
-O mój Boże... - wyjąkał z siebie Nathan.                                                                                                                      -Spokojnie, już jest wszystko dobrze. Jej życiu ani zdrowiu nie zagraża już żadne niebezpieczeństwo.
-Dobrze, dziękuję. - uścisnął mocno dłoń lekarza.                                                                        
-Chcesz do niej iść?                                                                                                                      
-A mogę? - jego twarz wyraźnie rozpromieniała.                                                                            
-Oczywiście. Sala 211. Za jakąś... - spojrzał na zegarek. - Godzinę powinna się wybudzić z narkozy.
-Jeszcze raz dziękuję, do widzenia. - uśmiechnął się i odszedł w kierunki sali Dan.                                                    Nacisnął delikatnie klamkę i wszedł do pomieszczenia pełnego urządzeń i kroplówek. W rogu pokoju było łóżko Daniels. Leżała bez sił. W pokoju były jeszcze 2 kobiety. Zdecydowanie starsze od dziewczyny.
-Dzień dobry. - przywitał się kulturalnie Nath i podszedł do łóżka swojej ukochanej.    
Jej ciało leżało bezwładnie na łóżku. Była tak blada jak nigdy. Głęboko wierzył, że to wszystko jego wina. Stanął koło niej i złapał ją za kruchą dłoń. Nachylił się i pocałował bandaż. Od samego początku, kiedy zobaczył wypadek zastanawiało go, czemu ma ten bandaż, ale nie było czasu na rozmyślania. Ta godzina minęła już nieco szybciej niż poprzednia, bo był z nią. Z Danielle. Nie przeszkadzało mi też, że współlokatorki Dan się na nich patrzą. Czuł ich przeszywający wzrok na sobie, ale nie zwracał na to uwagi. Spojrzał na twarz Daniels i zauważył,  że się już wybudza. Czy powinien iść po lekarza? Chyba tak.  
-Nathan...  - powiedziała cicho.                                               -Czekaj, ja pójdę po lekarza. Zobaczy, czy wszystko dobrze. - oznajmił i wybiegł.                              
Po chwili wrócił z doktorem u swego boku.                                                                                
-Dzień dobry, jak się pani spało? - zapytał ze śmiechem przeglądając kartę pacjentki.                                
-Chyba dobrze... - odpowiedziała nie pewnie.                                                                              
-Pani chłopak bardzo się o panią martwił. To skarb. - powiedział.                                          
Danielle nie wiedziała, co powiedzieć, więc tylko się uśmiechnęła.                                              
-Tak... Puls normalny, ciśnienie też. Wszystko się unormowało, a teraz musi pani leżeć, ponieważ miała pani żebra złamane i teraz się muszą zrosnąć. Wpadnę za parę godzin jeszcze raz zobaczyć wyniki. - uśmiechnął się.                       -Dobrze, dziękuję. - odpowiedziała i odprowadziła wzrokiem lekarza do drzwi.      
-Nathan... Czemu tu jesteś? Powinieneś być w szkole. - powiedziała.                            
-Jak mogę być w szkole, kiedy ty jesteś w szpitalu?! - zapytał.                                          
-Normalnie. Idź do tej laski, co się z nią... - przerwała w pół zdania.                                            
-Całowałeś. - dokończył za nią. - Tak wiem, żałuję i zrobię wszystko, co tylko chcesz, abyś mi wybaczyła.
-Wybaczę... Ale pod jednym warunkiem.      
-Co tylko chcesz! Zrobię wszystko!            
-Nie rób mi więcej takich rzeczy. - uśmiechnęła się lekko.         -Nigdy więcej. Zostanę z tobą do samego końca. - powiedział i pocałował ją.









Macie taką tam Nanielle na koniec ;D Kto się cieszy, że się pogodzili? Nie pytam, komu się podobał rozdział, bo to oczywiste, że nikomu! xD Jak zwykle proszę o komy, wiecie czemu ;) Zasady ileś komów=next na razie nie wprowadzam, bo to dla mnie czysta komercja (bez obrazy dla ludzi, którzy wprowadzili tą zasadę). W każdym razie dziękuję, że wpadliście do mnie i przeczytaliście moje bazgroły ;*


                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                         

5 komentarzy:

  1. ZAJEBISTY ! JESTEŚ ZAJEBISTA ! *,* Wybaczyła, wybaczyła . * happy dance * XD jaki pocałunek czadowy, owszem, tak mnie Nath rano powitał. .___. czekam na nexta, Penisie !!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyy ! Nie mów tak !
    No zajebiście, że się pogodzili! ♥
    Piękny, aż zasłoniłam tą parę całujących się, bo mi przeszkadzała skupić się. xD Dziwna jestem. o.O
    Weny, i next'a, please ! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nanielleeeeeeeee ♥
    A kto to wymyślił no kto ? NO JA ♥
    I tak zrobię to co chcę ! Za ten wypadek, za te żebra !
    Ale nie wypad . Oni się pogodzili ^^
    Te babki. Pewnie psychofanki Nathana XD
    PISZ ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow super rozdział ,, ale to on mial sierpiec nie ona ...

    Ale niech ci będzie :D

    Czekam na nexta pisz szybko :DD

    P.S Tamto zdj płyty było lepsze :p Moglaś zrobić tutaj zimę xDD

    OdpowiedzUsuń
  5. Orzesz Ty!!! Laska spisałaś się!! To jest niesamowite i w taki sposób pisz dalej Bravo!!! Aż sie popłakałam ze wzruszenia ze Dan wybaczyła Nathowi!!
    AAA Tło boskie
    Judith Parker

    OdpowiedzUsuń