Dziś mijają 3 tygodnie, odkąd Danielle trafiła do szpitala. Po południu przyjeżdża po nią tata i wracają do domu. Kości się poprawnie zrosły. Jedynymi śladami po wypadku są szwy po operacji i wspomnienia. Wspomnienia, które mają tylko Dan i Nath. Nathan bardzo dbał o swoją ukochaną przez ten czas. Jego plan dnia wyglądał tak: szkoła, szpital, dom. Nie miał czasu dla znajomych. Cały oddał się Daniels. Wyjątkiem od tej reguły był jeden dzień, w którym The WANTED nagrywali cover na konkurs. Wyniki miały być już za tydzień. -Nathan... Nie denerwujesz się przed wynikami? - zapytała Dan.
-Nie, wcale. Teraz ty jesteś najważniejsza. - przytulił ją.
-Zespół też jest ważny. Wszyscy liczycie na karierę muzyczną. Ten kontrakt bardzo wam w tym pomoże.
-Wiemy, ale ja czuję, że go dostaniemy. Ten cover wyszedł nam na prawdę świetnie.
-Zgadzam się. Musicie wygrać. - obdarzyła chłopaka namiętnym pocałunkiem.
W tym momencie do sali wszedł tata Danielle. W ręku trzymał wypis ze szpitala.
-Cześć Nathan, Danielle. - podszedł i pocałował córkę w czoło. - Dobre wieści. Mam wypis!
-Nareszcie! Mam już dosyć tego szpitala!
-Domyślam się. Nathan wziął torbę z rzeczami Dan, a ojciec pomógł jej dojść do auta. Mimo, że wszystko było już w porządku martwił się o swoją córkę, co było oczywiste w tej sytuacji. Po kilkunastu minutach dotarli do domu. Danielle bardzo tęskniła za tym miejscem. A najbardziej za swoim pokojem. Tam była jej oaza spokoju. -Tato. Ja pójdę z Nathem do swojego pokoju. Chcieliśmy pogadać.
-Dobrze. Tylko, Nathan, uważaj na nią.
-Oczywiście, proszę pana. Tak zrobię.
-Chciałam wam przypomnieć, że ze mną jest już wszystko okej.
Para skierowała się na górę, trzymając się za ręce. Pierwsza weszła Dan, a za nią jej chłopak. Usiedli na łóżku. –To, o czym chciałaś porozmawiać? – zapytał.
– O niczym. – zaśmiała się. – Chciałam pobyć trochę z tobą sam na sam. Przez ostatnie tygodnie nie mieliśmy w ogóle intymności.
– Tak, to prawda. W szpitalu zawsze ktoś był. Znajomi, nasi rodzice, twoje współlokatorki. – wybuchnęli śmiechem. –Tak, chyba wpadłeś im w oko..
–Żartujesz? One miały z 50 lat.
–Ciesz się. Masz powodzenie u starszych. – siadła okrakiem na chłopaku.
–Wolę mieć powodzenie u ciebie. – pocałował ją w usta. Danielle odwzajemniła pocałunek. Chwilę potem jej dłonie powędrowały w okolice klatki piersiowej Nath’a. –Daniels… Nie możemy… - chłopak wiedział, do czego dziewczyna dąży.
-Niby czemu?
-Twój tata jest na dole.
–Nic nie usłyszy.
– Może, ale ja się trochę boję jak jest w domu. –Rozumiem, że może cię krępować obecność mojego taty na dole. W przyszłym tygodniu wyjeżdża na weekend, na Florydę to sobie odbijemy. - puściła mu oczko. -Wpadniesz do mnie? -Pewnie i proszę, nie bądź na mnie zła.
–Dobrze, nie będę. Co powiesz na pizzę? - uśmiechnęła się. -Ja stawiam!
Udali się do najlepszej pizzeri, gdzie miło spędzili czas.
W domu Max’a, w tym samym czasie
Chłopak siedział w salonie i oglądał telewizję. Nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Podniósł się z kanapy i skierował w stronę drzwi. Złapał za klamkę i otworzył je, a osoba, którą zobaczył była najmniej spodziewana w tym momencie. –Cześć, Max. Mogę wejść? – Meg była cała zapłakana.
–Tak, możesz. Co się stało? – zapytał.
– Nie powinnam ci o tym mówić…
-O czym?
Wyjęła z torebki mały przedmiot. Był nim test ciążowy. Widniały na nim dwie kreski.
–Jestem w ciąży. Z Nathanem.
–Co?! Spaliście ze sobą?!
-Nie, to przez całowanie. – powiedziała z sarkazmem.
–Ale… Kiedy?
-Jak była ta impreza. Danielle pojechała do domu, a my z Nathanem do mnie. Nikogo nie było w domu, wiec skorzystaliśmy. Tylko… Chyba zabezpieczenie zawiodło. –Nath wie?
-Jeszcze nie. Boję się mu powiedzieć. Jest teraz z Danielle. -Tak, ale powinien wiedzieć, że zostanie ojcem. - Powinien, ale nie musi.
-To twoja decyzja, ale ja uważam, że powinnaś mu powiedzieć. Za kilka miesięcy twój brzuch będzie dosyć widoczny. -Powiem mu. Dzięki za tę rozmowę. - pocałowała go w policzek. -Nie ma sprawy. Trzymaj się. - odprowadził dziewczynę do drzwi.
-To cześć.
-Pa!
Wrócił do pokoju po telefon. Wykręcił numer i po kilku sygnałach zaczął rozmowę:
-Halo? Bella, możesz teraz wyjść na kawę? Tak? To za piętnaście minut w Sturbucks'ie. Dobra, do zobaczenia. Narzucił szarą bluzę i szybkim krokiem opuścił dom. Wsiadł do samochodu i pojechał na miejsce umówionego spotkania. Dotarł jako pierwszy. Belli jeszcze nie było. Zaczekał przed wejściem. Na szczęście po kilku chwilach zobaczył dziewczynę. Wyglądała jak zwykle pięknie. Miała na sobie jeansowe rurki, luźny T-shirt i trampki. To był jej codzienny styl.
–Cześć. – pocałował ją w policzek.
–Hej. Chciałeś o czymś pogadać?
-Tak. O Dan i Nathanie. Wejdziemy do środka?
-Tak, pewnie. – Max przytrzymał drzwi, aby dziewczyna weszła pierwsza.
Zajęli stolik w rogu sali, a potem chłopak poszedł po dwie duże kawy Latte. Nie minęło kilka minut, a Max już szedł w kierunku Belli z zamówieniem. Siadł naprzeciwko niej i podał wysoką szklankę.
–Chciałeś gadać o Daniels i Nathanie. To co z nimi?
-No dokładniej z Nathem. Będzie ojcem…
-Co?! Dani jest w ciąży?! – Bels się zdenerwowała.
–Właśnie, w tym tkwi problem, że nie. Nie jest.
– Uffff. Ja nie widzę problemu.
–Ja widzę. To Meg się spodziewa dziecka.
–Ta Meg?!
-Tak, dokładnie ta.
–Ale to nie możliwe. Oni… Oni spali ze sobą?
-Megan twierdzi, że tak. Po imprezie.
–Rozmawiałeś z Nathanem?
-Nie. Myślisz, że powie mi prawdę?
-No, raczej tak. W końcu jesteście przyjaciółmi. Okłamał cię kiedykolwiek?
-Niby nie…
-Więc w czym problem? To z nim powinieneś teraz gadać! Nie ze mną! Ja tu nie wielę mogę tak samo jak ty. W grę jeszcze wchodzi, że Meg kłamie…
-Pokazała mi test. Pozytywny.
–Jest kilka opcji. Pierwsza: nie musi być w ciąży z Nathem. Druga: test mógł być przeterminowany i trzecia: wcale nie musiał być jej.
–Masz rację! Ale ze mnie debil! Nie wpadłem na to!
-Nie musiałeś. Jesteś facetem. Wybaczam ci. To dziewczyny mają lepszy mózg do tych spraw.
–Do ciąży? No raczej. My nie bywamy w niej często. – oboje zaczęli się śmiać.
–A powinniście. Czasem nie możecie zrozumieć jak my, dziewczyny mamy ciężko. Musimy prać, gotować, sprzątać, zajmować się dziećmi, a wy sobie tylko mecze oglądacie.
–Dlatego ja w przyszłości będę przykładnym ojcem i mężem.
–Serio? A zechce cię jakaś?
-Mam nadzieję. Tak serio, to podoba mi się taka jedna…
-Tak?! Kto?! – Bella się bardzo ucieszyła, że Max wreszcie ulokował swoje uczucia, bo wcześniej ciężko było mu to zrobić, ale jednak poczuła takie delikatne ukłucie w sercu. Sama nie wiedziała, czemu.
–Nie chcę zapeszać. Nie powiedziałem jej nawet.
–Powinieneś.
–A jak mnie odrzuci? Przyjaźnimy się, nie chcę i tego stracić.
–No halo! Jesteś Max George! Każda wzdycha na twój widok, musiałaby być ślepa i głucha, żeby cię nie chcieć. – puściła mu oczko.
–Ona nie wzdycha…
-Przestań biadolić jak stary zgred i ruszaj dupę do niej!
-Jest tutaj.
–Oooo, podejdź do niej! Gdzie siedzi? To ta ruda? – wskazała palcem na nastolatkę siedzącą nie daleko nich. –Nie, blondynka.
–Chyba jestem ślepa, bo nie widzę tu blondynki w naszym wieku. – zaśmiała się.
–Weź lusterko i ją zobaczysz. – uśmiechnął się delikatnie.
– Co?! Ja?
-Tak, od jakiegoś czasu myślę o tobie prawie cały czas. Zastanawiam się, co robisz, jak się czujesz, w co się ubierzesz. Oczywiście, zrozumiem, jeśli ty nie czujesz tego samego.
–Ale… Ja… - nie mogła nic powiedzieć, więc po prostu nachyliła się nad stolikiem i pocałowała chłopaka.
–Czyli… To ma znaczyć, że jesteśmy parą? – zapytał.
–Ja bym to tak zinterpretowała.
–A jeśli pocałuję cię drugi raz, to wtedy jesteśmy już na 100% parą?
-Raczej, tak. – Max złożył słodki pocałunek na jej ustach. –To już koniec. Nie ma flirtowania z innymi dziewczynami. – zaśmiała się.
–Wystarczysz mi ty.
Dopili kawę do końca i wyszli trzymając się za ręce. Ta rozmowa zaczęła się tak niepozornie, nikt nie podejrzewał, że właśnie tak się skończy. A już na pewno nie Bella.
A więc jest kolejny rozdział... Z reguły nie dedykuję rozdziałów, ale ten chyba muszę. Wiec zadedykuję go... Gabryśce ;3 Za to, że mnie wspierałaś i pomagałaś. Chciałabym mieć taką osobę jak Ty blisko siebie... Nie będę się rozpisywać, więc po prostu: dziękuję ;*
Nie będę oryginalna i poproszę o komy jak zwykle ;D
To chyba na tyle, to do nexta! ;*