poniedziałek, 21 stycznia 2013

Zmiany


Na podłodze po turecku siedziała Danielle. Ta wiecznie optymistyczna dziewczyna teraz była wrakiem człowieka. Na podłodze było ok. 100 zdjęć. Z każdego była wycięta twarz Nathan'a.  Nożyczki leżały obok kolana dziewczyny, a obok nich spore pudełko lodów. Na ziemi cały czas leżała potłuczona ramka z ich zdjęciem. Wstała i podeszła, aby podnieść ramkę. Zupełnie nie zwracała uwagi na przyjaciółki stojące w drzwiach. Kucnęła i wzięła w dłoń potłuczoną ramkę. W sam środek dłoni wbiło jej się szkło. Odłożyła zdjęcie na podłogę. Lily i Bella myślały, że po to, aby wyciągnąć sobie odłamek. Pomyliły się. Dan wbiła je głębiej i przesunęła po dłoni na długość, ok. 5 centymetrów. Krople krwi zaczęły kapać na biały dywan i zdjęcie. Przyjaciółki natychmiast podbiegły do Danielle.      
-Co ty robisz?! - krzyczały jednocześnie.                          
Daniels była nieobecna, próbowała wbić głębiej szkło. Lily złapała ją za dłoń, aby tego nie robiła, a Bella wyciągnęła odłamek. Chwilę później pobiegła do łazienki po apteczkę. Teraz dłoń, i Lily, i Danielle była zakrwawiona.  Bella wbiegłą do pokoju i próbowała zatamować krwotok. Po kilku minutach rana była opatrzona.          
-Danielle, co ty sobie myślałaś?! - krzyknęła Bell
-Nic, że nienawidzę go. - odpowiedziała spokojnie.
Wstała i podeszła po raz kolejny do ramki. Dziewczyny ją złapały.          
-Lily, idź po zmiotkę. Trzeba to posprzątać.  
Nastolatka zrobiła to, o co została poproszona. Po chwili podłoga była czysta. Jedynymi dowodami zbrodni było kilka kropel krwi na dywanie i na zdjęciu.  Trzy dziewczyny siedziały na podłodze i patrzyły się na siebie. Bell i Lily wymieniały znaczące spojrzenia. Wiedziały, że nie mogą teraz zostawić przyjaciółki samej.      
-Dobra, Dan. Jadę po moje i Lily rzeczy. Zostajemy dzisiaj z Tobą! - oznajmiła Bella.              
Wzięła klucze od samochodu z biurka i wyszła z pokoju.    
                            


W domu Max'a


-Siema! - krzyknął Max do Sivy, który właśnie pojawił się w drzwiach.                          
-Hej!  
Przeszli do salonu i rozsiedli się na kanapie i zaczęli zajadać się chipsami. Max zmieniał kanały, aż w pewnym momencie natrafił na ogłoszenie o konkursie muzycznym, w którym nagrodą jest kontrakt z wytwórnią płytową. Słuchali w skupieniu prezenterki przez kilka minut.       
-Zgłaszamy się! - krzyknęli jednocześnie.     
Od początku chcieli występować zawodowo. Z tym wiązali swoją przyszłość.  Wzięli telefon i zadzwonili do reszty kumpli. Wszyscy zareagowali entuzjastycznie oprócz Nathan'a, który telefonu nie odebrał. Mimo, że oboje dzwonili do niego po siedem razy każdy.   
-Pewnie telefon mu się rozładował...  - powiedział Siva.                                                                                               -Tak, to na pewno to. - Max w to nie wierzył, ale uważał, że Nathan potrzebuje teraz samotności i sam da sobie radę.
Siedzieli tak i rozmawiali. Włączyli laptopa i sprawdzili regulamin konkursu. Nic nie stało na drodze, aby wzięli w nim udział. Do końca tygodnia każdy uczestnik, w tym zespoły miał wysłać video z nagraniem dowolnego coveru. Razem z wypełnionymi jakimiś dokumentami.        
-Wszystkie szczegóły powinniśmy ustalić jutro w szkole, razem. - oświadczył Max.                  
-Zgadzam się.                                                                                                                                      
-Ej, a co ty na to, żebyśmy poszli na tenisa?                                                                      
-O! Dawno nie byliśmy, moglibyśmy pójść.                                                                                         
-Dobra, to ty jedź do siebie się przebrać, a ja przyjadę do ciebie za pół godziny i pojedziemy moim samochodem, okej?   -Spoko, to za pół godziny.      
Siva wyszedł od kumpla i pojechał swoim srebrnym Peugotem do domu, aby się przygotować.  W tym czasie Max poszedł na górę. Założył luźną koszulkę, spodenki i wygodne buty. Teraz tylko musiał znaleźć swoją rakietkę, co nie było tak prostym zadaniem. W jego pokoju panował bałagan. Gdzie się nie spojrzało były porozrzucane różne rzeczy. Po piętnastu minutach szukania znalazł to, czego szukał. Zguba była w szafie pod stertą ubrań. Nałożył sportową torbę na ramię i wyszedł z pokoju. Zanim opuścił dom zajrzał jeszcze do pokoju rodziców, by powiedzieć mamie, że wychodzi pograć w tenisa. Matka nie miała nic przeciwko. Max wsiadł do swojego sportowego auta i pojechał do Seev'a.  Kiedy dojechał na miejsce kumpel już na niego czekał pod swoim domem.       
-Max, znowu się spóźniłeś... - zaczął z wyrzutami Seev.                                                        
-Nie przesadzaj. Szukałem rakiety.              
-Spoko, jedźmy już, bo potem się umówiłem z Nar.                                                                  
-No dobra, jedziemy.  - docisnął mocno pedał gazu.           
Po drodze mijali dom Nathan'a. Nie było jego samochodu.  Nieco się zmartwili, ale nikt nic nie powiedział. Po pół godzinie dojechali na miejsce. Poszli do recepcji, zapłacili za kort i przez godzinę zapomnieli o zupełnie wszystkim.


W lesie, niedaleko Londynu


W głębi lasu znajdował się niewielki domek na drzewie. Dan i Nathan zbudowali go rok temu. Razem. Często przyjeżdżali tam wieczorami i siedzieli wtuleni w siebie. Patrzyli na gwiazdy, rozmawiali i śmiali się. Dzisiaj, nie było jej... Nathan siedział sam i rozmyślał. Gdyby mógł cofnął by czas, zrobiłby wszystko, co tylko chciała. A na pewno nie całował by się z tą dziewczyną. Dlaczego właśnie wtedy weszła Danielle? Pewnie teraz by siedzieli razem i robili, to co zwykle.  Nathan zobaczył,  że dzwoni mu telefon. Na wyświetlaczu nowego Iphona 5 zobaczył napis: Meg. Długo nie myśląc, wyrzucił telefon przez małe okienko. Usłyszał tylko odbicie od drzewa, a potem nie było już słychać nic. Ogarnęła go przerażająca cisza. Oparł się o ścianę i lekko zsnunął się po niej. Opadł cicho na podłogę. Podciągnął kolana pod brodę, a po jego policzku spłynęła samotna łza. To wszystko go przerosło. Nie chciał żyć. Nie bez Dan.  Jednak wiedział, że nie może tego zrobić rodzinie i przyjaciołom. Siedział tak przez całą noc. Tego dnia pierwszy raz nie wrócił na noc do domu...



Dobra, nie wyszło, ale macie. Fajnie by było gdybyście zostawili komentarz i zagłosowali w ankiecie ;)
Powiedzcie mi, jak Wam się podoba pomysł ze wstawianiem zdjęć do rozdziałów? Trzymać się go czy zrezygnować? 

                                                                                                       

6 komentarzy:

  1. *____________* dawaj szybka nexta :D ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. CZekam na nexta!! Może być rozdział biedny Nath szkoda mi dzieciaka a najbardziej tego iphona 5 hheheh!!!
    Zdjecia do podrozdziałów wygladaja super i mozesz dodawac podoba mi sie ten pomysł!!
    Judith Parker

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdyby nie Bell i Lily, mogłaby zrobić coś gorszego. Nie zrobiła! Mamy plus! ALe jedno mnie martwi, że oni są osobno :( Nathan taki biedny :( Ona też. Po prostu mi się samej smutno robi :'(
    No i czemu nie chcesz ich połączyć! Są piękni razem ! Nanielle ♥
    ooO ludzie słyszeliście będzie nowy zespół !! A ja znam już nazwę, a wy nie ;p Mvahahahaha ;3
    Weny słońce ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny!
    Trochę smutny, ale nic...
    Szkoda mi Danielle i Nathana. Sprawiasz, że wczuwam się w ich świat. Świat zmartwień, problemów i ich własnego życia.
    Piszesz lekko i mimo małych powtórzeń i mało zawartych opisów piszesz świetnie i dobrze :d Bynajmniej mnie sie podoba ;)

    Zapraszam :
    http://storywith--thewanted.blogspot.com/
    Mam nadzieję, że pozostaniesz tam na dłużej i pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza i obserwatora :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niech ona go zrani . I to mocno . Zasłużył sobie !

    Pisz szybko nextaa i wrzucaj ! ;DD

    Takiego hejta nie przewidziałaś co >? ;DD

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebisty ! ; D biedny Nath, już go przytulam . XDD ;3
    mraau. ale rzeczywiście, krótki jakiś. czekam na nexta.
    Wenyy. : P

    OdpowiedzUsuń